Borkowski Tomasz

Tomasz Borkowski. MTL Maxfilm, fot. Marta Gostkiewicz

Tomasz Borkowski – aktor filmowy i dubbingowy. Jego głosem przemawiali bohaterowie z takich filmów jak „Megamocny„, „Madagaskar 3„, „Asterix i Obelix: w służbie jej królewskiej mości„, „Hotel Transylwania„. Lubi oglądać bajki, lubi też śpiewać a oto co powiedział o sobie i swojej grze w dubbingu w wywiadzie.

Jak się zaczęła twoja praca w dubbingu?
Pierwszą postacią, której użyczyłem głosu był tytułowy bohater w filmie „Megamocny” (w reżyserii Ani Apostolakis). Reżyserka zaprosiła mnie do współpracy po obejrzeniu spektaklu „Wujaszek Wania” Czechowa w którym grałem postać Astrowa. Megamocny wydał mi się rolą trudną. Był to czas, kiedy operetkowy, groteskowy i dowcipnie mroczny styl mojego bohatera, zdawał się być niełatwy do odtworzenia. Praca – oczywiście okazała się być przemiłym spotkaniem z Megamocnym i światem Jego „mrocznych” obsesji. Wiele bym dał, by móc sie z Nim jeszcze kiedyś spotkać.

Które z postaci zagranych przez ciebie darzysz sympatią?
Mam kilku faworytów. Billy – surykatka z filmu „Safari 3D„. Naiwny, uroczy, choć niezbyt mądry zwierzak, który wędruje z przyjacielem w poszukiwaniu wody. Stefano – uchatka z filmu „Madagaskar 3”. To takie połączenie słodkiego, naiwnego idioty i wielkiego serca. Uwielbiam ich po dziś.

Czy zdarzyło się, że ktoś rozpoznał cię po głosie?
Z wyjątkiem rodziny i przyjaciół, nie.

Dubbing do których rodzajów filmów sprawiał ci trudności: do animowanych czy do ludzkich (fabularnych)?
Zdecydowanie bardziej lubię animacje. Czy dubbing jest trudny? I tak i nie. Każdy nowy film przysparza jakiś trudności, ale tak bardzo lubię swoją pracę, że satysfakcja zwykle wygrywa ze zmęczeniem na przykład.

Pamiętam współpracę z Markiem Robaczewskim przy pracy nad filmem Noe, wybrany przez Boga”. A mowa tu o trudności, którą udało się przekuć na taki nasz mały zawodowy sukces. Otóż odkryciem tamtego czasu była intymność interpretacji. Chodzi o to, że pewne fragmenty tekstu, te na wynos, (wygłaszane w oryginale przez Russela Crowe) działają zgodnie z duchem filmu jedynie, gdy gramy je intymnie, bez interpretacyjnego „dociskania”. Reszta w rękach reżysera dźwięku.

Czy w twoich nagraniach miałeś kiedykolwiek śpiewane kwestie?
Całe mnóstwo. Z tego wszystkiego można by uzbierać materiał na kilka płyt. Ale mam też swój udział we wspaniałym projekcie muzycznym dla dzieci, Ferida Lakhdara, który zaowocował trzema płytami „Przygody smoków i dinozaurów”, „Misie z Pluszakowa” i „Historia i historyjki polskie”.

Czy lubisz oglądać efekty swojej pracy w kinach?
Uwielbiam. Zwłaszcza w towarzystwie mojej córeczki.

Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa.
Z tych oglądanych w kinie to: „Niekończąca się opowieść”, „Król Lew”, „Dawno temu w Trawie”. Oczywiście przerobiłem i darzę wielką sympatią całą filmotekę Disney’a, ale wśród nich wyróżniam bajkę, którą kocham – „Alicję w krainie czarów” – tę z lat 70-tych. Dubbing w tej bajce to mistrzostwo.

Wtedy robiło sie porządne dubbingi?
Oni tam są genialni. To dubbingowy, czarny pas.

Dziękuję za wywiad.