Piotr Grabowski – aktor (teatr, film, serial, dubbing) oraz reżyser. W dubbingu zaliczył dość solidny debiut w filmie „Podróż do wnętrza ziemi„, potem można usłyszeć go było w takich produkcjach jak m.in. Krudowie, Thor: Mroczny świat, Samoloty 2, Vaiana: skarb oceanu a także w grach Wiedźmin 3: Dziki Gon, Horizon Zero Dawn. Dużym wyzwaniem dla niego jest spotykanie się z uczestnikami warsztatów dubbingowych z którymi ma czterogodzinne, dość intensywne zajęcia. O początkach dubbingu, jego najtrudniejszej roli oraz zajęciach warsztatowych dowiecie się z wywiadu, który zgodził mi się udzielić.
Jak się rozpoczęła Pana praca w dubbingu?
To był rzut na głęboką wodę. Zostałem zaproszony przez Agnieszkę Matysiak na casting do głównej postaci w filmie „Podróż do wnętrza ziemi„, i ku pewnemu zaskoczeniu mój głos został zaakceptowany przez studio w Los Angeles. Dla mnie, zaczynającego pracę w dubbingu, było to duże wyzwanie. Rola była pełna ekspresyjnych reakcji, które trzeba było odtworzyć. Kosztowało mnie to utratę głosu, musiałem się ratować pijąc siemię lniane. Dodam, że było to poświęcenie, gdyż za nim pasjami nie przepadam. 🙂
Okazało się, że mam predyspozycje do dubbingu. Sam dubbing to nie tylko głos, ale też dobry słuch, poczucie rytmu, podzielność uwagi oraz wiele innych czynników, których trzeba się nauczyć.
Czy grając w dubbingu spotkał się Pan z postacią trudną do zdubbingowania?
Owszem. Pojechałem do Budapesztu by użyczyć głosu głównej postaci w filmie „Krudowie„. Cieszyłem się na ten wyjazd, bowiem liczyłem przy okazji na poznanie stolicy Węgier. Niestety, pierwszego dnia, po 12 godzinach nagrań mogłem co najwyżej wyjść ze studia „na czworakach”. Byłem tak potwornie przemaglowany, że jedyne co zwiedziłem, to swoje łóżko. Materiał, który nagrywaliśmy był wyzwaniem, praca przy nim była potwornie ciężka i żmudna. Dwa dni po kilkanaście godzin w studio dało porządnie w kość, ale z całego efektu jestem zadowolony. A co z Budapesztem? Nie poznałem go. Budapeszt jeszcze przede mną (śmiech).
Czy podczas nagrań wydarzyło się coś zabawnego, o czym zechciałby Pan opowiedzieć?
Podczas nagrań przydarzają się różne śmieszne rzeczy. Pamiętam żarty, które robiliśmy przed kolaudacją do filmu „Thor: Mroczny świat„. Nagraliśmy takie teksty, których nie było w scenariuszu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy oglądając ten film w kinie usłyszałem jeden z tych tekstów. Była to łagodniejsza wersja z tych, które wymyśliliśmy. (śmiech)
Czy lubi Pan oglądać film w polskiej wersji językowej z pańskim głosem?
Tak. Czasami oglądam z dziećmi te filmy i widzę, jaką im to sprawia radość.
Dzieci rozpoznają pański głos?
Oczywiście, od razu. Mają z tego wiele radości, a gdy gram fajnego ojca, są zachwycone.
Jakie są pana ulubione filmy w polskiej wersji językowej?
Na pewno wszystkie części Shreka. Cenię je za rewelacyjny dubbing. Podobał mi się również dubbing do „Zaplątanych”. Warto czasami porównać polski dubbing ze ścieżką oryginalną. Są takie produkcje, w których polska wersja nie ustępuję tej oryginalnej.
Pański głos słychać też i w grach komputerowych, które mają polską wersję językową. Gra Pan może w jakieś gry?
Nie gram, ale ostatnio kupiłem synowi konsolę Playstation. Ponieważ lubi ze mną grać, to zapewne zacznę pomału się wciągać i na pewno się rozkręcę. Jednak robienie dubbingu do gier daje mało przyjemności. Jedynie co dostajemy, to kwestie dialogowe bez żadnych fragmentów filmowych. To dość techniczna i mechaniczna praca. Zadanie polega na pełnej koncentracji i pracy nad wyobraźnią. Trzeba odtworzyć stan postaci w danym momencie, w którym musisz przeczytać tekst. To dość rzemieślnicza praca.
Czego chce Pan nauczyć uczestników warsztatów dubbingowych w Film Factory Studio, na których prowadzi Pan zajęcia?
Są to zajęcia aktorskie, a nie stricte dubbingowe, aczkolwiek jedno łączy się z drugim. Chcę im uświadomić, że praca w dubbingu to nie jest wyłącznie podkładanie głosu do danej postaci, ale umiejętność „wejścia”, czyli poznania jej stanu i emocji. Poznając postać od wewnątrz powinniśmy tak operować głosem, aby być jak najbliżej jej emocji.
Czy uczestnicy warsztatów czymś Pana zaskoczyli?
Czy mnie zaskoczyli? Cały czas mnie zaskakują. Dlatego prowadzę te warsztaty, bo sam też się mogę czegoś nauczyć od nich. Mimo, że zajęcia ze mną trwają cztery godziny – są bardzo intensywne, to poznajemy się bardzo szybko. Niezwykłe jest to, że uczestnicy przyjeżdżają z bardzo różnych miejsc, z reguły ich praca nie ma nic wspólnego z dubbingiem i aktorstwem. Jest w nich jakaś przestrzeń, która chce czegoś nowego. Dlatego tu są i to mnie też w nich fascynuje.
Czy ma Pan jakieś porady dla tych co zaczynają pracę w dubbingu? Na co mają zwrócić przede wszystkim uwagę?
Zanim zaczną nagrywać muszą odnaleźć emocje danej postaci, poczuć ją, a dopiero później zwracać uwagę na sprawy techniczne – czyli długość mówienia, tzw. kłapy. Chodzi mi o dopasowanie polskiego tekstu do ruchu ust, czy też w którym miejscu należy zrobić oddech. Mikrofon wyłapuje każdy fałsz. Kiedy jesteśmy na scenie, to po prostu gramy i nie ma możliwości zweryfikowania tego. W dubbingu jest inaczej. Trzeba tak zagrać, by być jak najbliżej oryginału, by widz oglądający film miał wrażenie, że polski dubbing jest ścieżką oryginalną.