Cybiński Kacper

Fot. archiwum prywatne (Facebook)

Czy mógłbyś opisać w skrócie swoją postać, której udzieliłeś głosu ?
– Moja postać to ośmioletni skaut – Russel, zdobywający różne sprawności. Niestety by przejść na wyższy poziom musi zdobyć jeszcze jedną sprawność.

Jeśli chodzi o dubbing, ile godzin dziennie spędzałeś w studiu ?
– Pi razy drzwi to dwie-trzy godziny dziennie jednak ostatniego dnia miałem istny maraton bowiem spędziłem w studiu aż pięć godzin na nagraniu. W sumie (podsumowanie rodziców) spędziłem w studiu prawie 23 godziny.

Nagrywałeś w dni powszednie czy poświęcałeś na to soboty i niedziele ?
– To były dni powszednie i także weekendy.

Czy miałeś swoje uwagi dotyczące jakiejś sceny ? Czy wnosiłeś (jako że użyczasz głosu chłopcu ośmioletniemu) swoje pomysły, swoje słownictwo typowe dla dzieci tego wieku ?
– Czasem wnosiłem, ale najczęściej słuchałem Pana Wojtka.

A jak u ciebie szło z emocjami ? Wiadomo że mały z tego filmu jest strasznie zalatany i „zabiegany”, wszędzie go pełno i ma masę pomysłów.
– Bardzo mi się podobało przy nagrywaniu tego filmu. Nie miałem problemu z emocjami. Jak potrzebne były wesołe emocje (śmiech) to Pan Wojtek przychodził i mnie łaskotał. W przypadku scen w której trzeba było wyrazić smutek to reżyser mówił mi bym sobie wyobraził coś smutnego. I tak dałem sobie z tym radę.

Wiadomo, iż w studiu teraz nagrywa się pojedynczo, ale czasami zdarzają się wyjątki. Czy miałeś okazję grać razem z Panem Siemionem. Jeśli tak to jak układała wam się współpraca „na planie” ?
– Niestety nie udało mi się nagrywać razem z Panem Siemonem, ale spotkałem się z nim po skończonym nagraniu. Był dla mnie bardzo miły i nawet zaprosił do siebie.

Czy przydarzyło ci się coś śmiesznego podczas nagrań. Jakaś fajna wpadka, którą pamiętasz do dzisiaj. Czy może spłatałeś figla ekipie dubbingującej ?
– Śmiesznego to nie, raczej przykrego, bo się sparzyłem w rękę rozgrzaną lampką. Dzięki życzliwości wielu osób w studiu oraz tacie, który mi posmarował poparzoną rękę lekarstwem, zapomniałem o bólu i mogłem kontynuować dalej swoje nagrania.

Jak oceniasz reżysera, Wojtka Paszkowskiego. Miał do ciebie anielską cierpliwość ? Był wymagający czy też momentami sam ciebie rozśmieszał (np. do scen w której wymagany był śmiech czy inne wesołe reakcje) ?
– Pan Wojtek Paszkowski był bardzo miły, miał naprawdę anielską cierpliwość, czasem mnie rozśmieszał a w przypadku pojawiających się problemów bardzo mi pomagał.

Czy masz już kolejne propozycje do następnych filmów (a może Wojtek Paszkowski ci coś już zaproponował) ?

– Pan Wojtek Paszkowski poprosił mnie, bym zagrał rolę w filmie „Załoga G”, który reżyserował. W międzyczasie zagrałem też pieska w filmie „Santa Buddies” i na stałe gram w serialu „Wspaniałe zwierzaki”.

 

Dziękuję za rozmowę.