Dzisiaj o dubbingu będę rozmawiać z moim kolejnym gościem – Panem Jarosławem Dominem, urodzonym w 1958 roku w Miastku. Pan Jarosław, który użyczył swojego głosu Inspektorowi Gadżetowi, Smerfowi Lalusiowi zadebiutował na scenie w wieku 24 lat. Obecnie można go spotkać w warszawskim teatrze „Komedia”.
Jak zaczęła się Pana przygoda z dubbingiem?
Po ukończeniu szkoły teatralnej od razu trafiłem do „Teatru Komedia”, gdzie dyrektorem teatru i reżyserem była Pani Olga Lipińska. Tam pracowałem z aktorem, Jerzym Tkaczykiem i to właśnie on wprowadził mnie do studia dubbingowego. W tamtych czasach dubbing był tzw. „elitarną jednostką” wśród aktorów i nie każdy miał szansę by tam się dostać. Dostawali się tam tylko ci, którzy mieli znajomości. Moją pierwszą rolą w dubbingu była rola „Księcia”. Właściwie to miałem zagrać wieśniaka a mój kolega „Księcia”. Jednak po castingu okazało się, że nasze role się odwróciły. Kolejną propozycją było zagranie Aarona w serialu „Na wschód od Edenu„, który był reżyserowany przez Panią Zofię Dybowską Aleksandrowicz.
Czy w każdym castingu do dubbingu pański głos uzyskiwał akceptację reżysera dubbingu?
Kiedyś wszystko zależało od reżysera. To właśnie on miał swoją stajnię (tak określa się grupę aktorów, na stale współpracujących z reżyserem). Obecnie casting jest pewnym novum. Głosy postaci nagrywa się na kasetę i wysyła do przedstawiciela danej firmy za granicę. I to owa wytwórnia decyduje, kto kogo ma grać. Pamiętam, że stanąłem do castingu nagrywając dwa głosy : małego chłopca i dziadka. Okazało się, że do roli chłopca został wybrany mój starszy kolega – ja zaś otrzymałem rolę dziadka.
Czy pański głos jest taki sam dla wszystkich postaci, czy dla każdej z nich musiał zmieniać swój głos?
Muszę Panu powiedzieć, że zmiana skali głosu jest bardzo trudna i nie wszyscy artyści potrafią to zrobić. Akurat ja natomiast nie lubię używać swojego normalnego głosu. Czuję się jakbym był wówczas obnażony. Uwielbiam grać wyimaginowane postacie lub zwierzątka.
Jakim postaciom użyczył Pan swojego głosu?
Byłem Niebieskim Ptakiem z „Księżniczki Łabędzi” (bardzo barwna postać), Lalusiem w „Smerfach„, Inspektorem Gadżetem , chłopczykiem z „Przygód Milusińskich”, szefem kociego gangu w „Łebskim Harrym„, zwariowanym ptakiem w „Leśnej Rodzinie„, Wełnikiem w ….
Która z dubbingowanych przez Pana postaci sprawiła trudność i dlaczego?
Najwięcej trudności sprawił mi Inspektor Gadżet, ponieważ musiałem używać własnego naturalnego głosu. Była to postać rzeczywista a nie wyimaginowana i potrzebowała naturalnego głosu a ja, za swoim prywatnym głosem nie przepadam.
Ile godzin dziennie poświęca Pan dubbingowi?
To zależy. Jeżeli gram w jakimś filmie, który ma kilkanaście lub kilkadziesiąt odcinków to praca w studiu pochłania mi kilka godzin. Jednak jeżeli gram jakieś epizodyczne rólki to w studiu nie siedzę zbyt długo.
Czy podczas nagrań w studiu wydarzyły się jakieś zabawne momenty z którymi mógłby Pan podzielić się z nami?
Podczas kręcenie zespołowego „Smerfów”, my jako Smerfy, musieliśmy krzyknąć „Naprzód”. Pan Mieczysław Gajda, który był wiernym kibicem piłkarskiego klubu sportowego „Lipiny” spłatał nam wtedy małego psikusa. Kiedy wszystkie Smerfy krzyczały razem „naprzód” to jedynie Pan Gajda dodawał po cichu „Lipiny” (taki był okrzyk tego klubu – Naprzód Lipiny). Przy powtórzeniu tej kwestii już my wszyscy, jako Smerfy, krzyczeliśmy „Naprzód Lipiny”. Doprowadziło to do niezłego zamieszania.
Ciekawie było kiedy grałem Zwariowanego Ptaka w „Leśnej Rodzinie”. Dziwnym trafem przydarzają mi się najbardziej zwariowani bohaterowie do naśladowania. Tak samo było i w tym przypadku. Podczas naśladowania głosu ptaka, tak nadwyrężyłem sobie gardło, że pomyślałem sobie – „to już koniec”. Na szczęście po paru godzinach i litrach gorącej herbaty głos mój odzyskał formę.
Nad czym Pan obecnie pracuje?
Obecnie pracuję nad serialem animowanym dla dzieci pt. „Daria”.
Dziękuję za rozmowę.