Ewa Kania – aktorka teatralna, filmowa, dubbingowa a ostatnio reżyser dubbingu. Swoją pracę w dubbingu pamięta jeszcze jak nagrywano w grupach. Jej głosem w latach 90-tych mówiła Michelle Pfeiffer. Obecnie prócz reżyserowania, prowadzi warsztaty dubbingowe w Film Factory Studio.

Jak rozpoczęła się Pani praca w dubbingu?
O, to było tak dawno, że na pewno starsi górale nie pamiętają 🙂 Do nagrania poprosił mnie nieżyjący już Jerzy Twardowski. To był ludzki film a ja miałam do powiedzenia zaledwie dwa zdania. Te dwa zdania zajęły mi pół godziny oraz wyszczupliły mnie o pół kilo mojej wagi. Nie szło mi to dobrze bo jak wszystko było w porządku i rytmicznie to siadała intonacja a z kolei jak intonacja była dobra to mówiłam za cicho. W zasadzie po takim „debiucie” byłam skłonna już nie chodzić na żadne nagrania ale przypadkowo w tym szoku zastała mnie Zosia Aleksandrowicz, która zaprosiła mnie do studia u której później już zaczęłam grać co z biegiem czasu stało się moim podstawowym zajęciem aktorskim poza graniem w teatrze.

A pamięta Pani swoją pierwszą, poważną rolę?
No … nie wiem czy to była poważna ale na pewno główna rola. Zagrałam małą syrenkę w czeskim filmie „Córka króla Wszechmórz” w reżyserii Zofii Dybowskiej Aleksandrowicz. O czym to był film już nie pamiętam ale pamiętam za to takie piękne zdanie „Babinka, dajte pozor, to je moj krab” (śmiech). Później zagrałam m.in. w takich filmach jak: „Manhattam„, „Droga przez mękę„, „Anna Karenina„. Naprawdę tych tytułów było bardzo dużo.

Czy podczas nagrań spotkała się Pani z postacią, która przysporzyła najwięcej problemów?
Była taka. Zadzwoniła do mnie kiedyś Pani rezyser, która reżyserowała jedną z polskich wersji „Czarnoksiężnika z krainy Oz.” Zadzwoniła do mnie i powiedziała „Słuchaj Ewa, mam do nagrania rolę chłopca. Jak będziesz na nagraniach u Zosi to od razu byśmy nagrali tego chłopca bo to postać, która ma mało kwestii dialogowych„. Nie grałam nigdy chłopców, ale ponieważ była to postać na kilka zdań, zgodziłam się. Jakie było moje zdziwienie, że jest to główna postać i trochę w studio spędziłam czasu użyczając jej swego głosu.
Jeśli chodzi o filmy ludzkie to w Masterze grałam za Michelle Pfeiffer i doszło już do tego że jak był casting na tą aktorkę to myślałam, że tym razem wybiorą kogoś młodszego ale zawsze wybierali mnie. Po prostu nauczyłam się dobrze patrzeć oraz słyszeć i zżyłam się mocno z tą aktorką.

Czy wolała Pani tamte nagrania, gdzie zbierało się po kilka osób w studio czy też preferuje Pani obecną formę nagrań, gdzie aktor nagrywa sam?
Dawny, stary dubbing to było bardzo duże wyzwanie dla dźwiękowca. Miał jedną ścieżkę, my mogliśmy zrobić sobie próbę, mogliśmy przerwać a on mógł pobrać coś z drugiego śladu i połączyć a na zgranie zostawała trzecia, ostatnia ścieżka. Jeśli chodzi o środowisko aktorskie to w tamtych czasach panował u nas pewien rodzaj zgrania, zaufania bowiem bądź co bądź to była duża odpowiedzialność by swoją niedyspozycją i brakiem przygotowania nie popsuć kolegom całego nagrania. Te nagrania nie należały do łatwych ale były bardzo przyjemne bo przypominało to po trochu nagrania w radiu. Nagrywało się bez pośpiechu. Wcześniej oglądaliśmy film i wiedzieliśmy o czym będzie scena, którą będziemy nagrywać. Potem próbowaliśmy, czytaliśmy dialogi do momentu aż zapanowaliśmy nad wszystkimi oddechami, pauzami oraz gestami a dopiero wtedy mogliśmy wejść do studia i nagrywaliśmy już na ścieżkę dźwiękową.
Obecne nagrania są zupełnie inne – tutaj wymaga się dużego skupienia by wyłapać wszelkie smaczki w dialogu i by pilnować się z oryginalnym nagraniem i na to zbyt dużo czasu nie ma. Zupełnie inne wymagania ale za to można się skupić całkowicie na własnej postaci. I właśnie tak było z Michelle Pfeiffer, którą często nagrywałam sama.

A dalej użycza Pani głosu Michelle Pfeiffer?
Nie (śmiech)! Już nie. Poza tym to teraz zajęłam się reżyserią i za bardzo nie wypada reżyserowi użyczać swego głosu w filmie, który przygotowuje. Poza tym mamy sporo aktorów, którzy nauczyli się tej sztuki a niektórzy z nich bardzo chętnie udzielają się w dubbingu, aż była mile tym zaskoczona.

Czy pamięta Pani swój debiut jako reżysera dubbingowego?
Nie pamiętam takiego (śmiech). Na rynku pojawił się Canal+ i ja robiłam w Starcie (studio Start International – autor) filmy dla tego dystrybutora. Były to filmy aktorskie i musiałam się uczyć wszystkiego od początku. Po obejrzeniu takiego filmu w oryginale musiałam dobrać tak aktorów by móc im zaufać. Takie przejście od strony aktora dubbingowego do reżysera to był zwrot o 180 stopni, był to już wyższy stopień trudności.

Woli Pani reżyserować kreskówki czy filmy aktorskie?
Obecnie reżyseruję kreskówki. Mam dwie wnuczki i one lubią oglądać filmy animowane. Ostatnio robiłam Oktonautów i moja pięcioletnia wnuczka jak słyszy moje nazwisko w tyłówce to odpowiada „Och nie … no nie wiem, znów ta Ewa Kania„. Ja jednak wiem, że miło jej jest słyszeć, że tą bajkę akurat robiła jej babcia. Dlatego lubię reżyserować filmy dla dzieci bo to jest fenomenalna publiczność.

Jakimi dobrymi cechami powinien wyróżniać się reżyser dubbingowy?
Powinien mieć pewną muzykalność, żeby do nagrań dobierać aktorów nie tylko pod względem podobieństwa głosu ale też i rysu energetycznego oraz temperamentu chakterologicznego. Trzeba nauczyć się słuchać oraz dobierać aktorów do postaci by później nie zamęczyć siebie i aktora. Ważna też jest wyobraźnia i to iż nie należy się bać w obsadzaniu. Trzeba zaufać swojemu doświadczeniu i instynktowi.

Od jakiegoś czasu prowadzi Pani zajęcia na warsztatach dubbingowych w Film Factory Studio? Czego chce Pani nauczyć osoby, które tutaj przyszły?
Chciałabym by znaleźli w sobie coś czego się nie spodziewali. Bo trudno przyjść na warsztaty dubbingowe i po dwóch dniach od razu grać w dubbingu. Trzeba stworzyć swój własny aktorski warsztat i dopiero można myśleć o stawianiu kroków w dubbingu.

Czy ma Pani porady dla osób, które zaczynają w dubbingu? Na co muszą zwrócić uwagę?
Muszą starać się dobrze wysłuchiwać tak by pierwsza próba nagrania była trafiona. Pierwsza próba jest najważniejsza i wymaga dobrego przygotowania. Jak się dobrze wsłuchamy w naszą postać to wzrasta u nas poczucie pewności i mamy szansę na dobre jej zagranie.

Dziękuję za rozmowę.