Chciałbym wam przedstawić sylwetkę Pana Mieczysława Gajdy. Aktora Teatru Ludowego oraz Teatru Polskiego w Warszawie, który grał w sztukach Moliera, Shakespeare’a, Słowackiego, Witkiewicza, Fredry oraz w wielu innych ciekawych przedstawieniach. Obecnie Pan Gajda zajmuje się dubbingowaniem różnych postaci w kreskówkach. Znają go zapewne wszystkie dzieci jako Ważniaka ze Smerfów jak i Kaczora Dafiego z szalonych kreskówek Braci Warner. Udało mi się przeprowadzić wywiad, z tym niezwykle interesującym i szalenie sympatycznym artystą.

Jak zaczęła się pańska przygoda z dubbingiem?
W 1955 roku kiedy ukończyłem wydział aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej rozpocząłem pracę w dubbingu w Studiu Opracowań Filmów mieszczącym się przy Al. Niepodległości w Warszawie. Pierwszą propozycję otrzymałem od reżysera, Pani Zofii Aleksandrowicz, którą nazywaliśmy „matką polskiego dubbingu” oraz od Pana Twardowskiego i Pana Nowickiego. Byli to reżyserzy niesłychanie wymagający, którzy w pracy w dubbingu poświęcili swoje życie. Wspominam ich z ogromną miłością, szczególnie Zosię Aleksandrowicz, z której rodziną byłem oraz jestem prywatnie zaprzyjaźniony.

Jaka była Pana pierwsza rola w dubbingu?
Z pierwszą moją rolą wystąpiłem w kreskówce radzieckiej. Była to bajka dla dzieci, która działa się na sali gimnastycznej, tuż po zamknięciu szkoły. Ożywały wtedy najrozmaitsze przyrządy sportowe. I tak : materacowi głosu użyczył znakomity, nieżyjący już aktor – Pan Władysław Hańcza, sprężynie udzieliła głosu Pani Irena Kwiatkowska, ja natomiast grałem dzwoniący budzik.

Czy podczas sesji dubbingowej był Pan sam, czy też w towarzystwie innych artystów ? Jak się wtedy układała współpraca z innymi artystami?
Dawniej kręciliśmy tzw. sklejkami. Był puszczany przez operatora na ekran fragment sceny, pętlami, taką ilość razy aż wszystko poszło dobrze. Wtedy wszyscy aktorzy byli razem. Pamiętam film „Wojnę i Pokój”, gdzie były sceny zbiorowe.

W tym czasie na sali podczas nagrania było nas ze 20 osób. To się wtedy nazywała „Spółdzielnia Szmerek”. Wszyscy jednak przychodziliśmy z chęcią na sceny zbiorowe, specjalnie dla naszej, ulubionej przez nas Zofii Aleksandrowicz.

Czy w każdym castingu do dubbingu pański głos uzyskiwał akceptację reżysera dubbingu?
Dawniej nie było castingu. Reżyserzy mieli pełną odpowiedzialność za obsadę. Znali nas bardzo dobrze i wiedzieli co każdy z nas potrafi Teraz są castingi i obsadę np. do kreskówek kompletują producenci amerykańscy czy niemieccy. Castingi dla młodych aktorów w dzisiejszych czasach są rzeczą naturalną. Reżyserzy dubbingu bardzo wielką uwagę przywiązywali do interpretacji aktorskiej. Wybitni aktorzy tacy jak Aleksandra śląska, Danuta Szaflarska, Mila Dubrowska, Ewa Złotowska, Barbara Wrzesińska, Barbara Marszel, Stanisław Zaczyk, Zdzisław Tobiasz, Edmund Fetting, Jan Kreczmar stworzyli w dubbingu polskim wielkie kreacje. Uważam, że samodzielność reżyserów w Polsce, którzy znają aktorów jest bardziej właściwsza niż wybór gdzieś za oceanem.

Czy mógłby Pan wymienić znane postacie z kreskówek, którym udzielił Pan głosu.
Z fabularnych filmów dubbingowałem rosyjskiego aktora Inocentego Smaktunowskiego w filmie „Złodziej Samochodów”, grałem bohatera we włoskim serialu „Gemini”, błazna w „Królu Lirze” itp.

W kreskówkach zaś grałem słonika Dumbo w filmie Disney’a, był taki serial telewizyjny „Lis i Sroka”, nietoperz Gacek z „Zamku Eureki”. Moimi najważniejszymi rolami w kreskówkach są : Smerf Ważniak, Kaczor Daffy oraz Scrappy Doo.

Pamiętam, że producenci Hanna-Barbera kiedy byli u nas w Polsce, przejrzeli filmy polskie w tym m.in. Scoobiego. Byli zachwyceni polskim dubbingiem. Posadzili mnie w środku między sobą i zaczęli się ze mną robić zdjęcia. Polski producent uznał ten gest za szczególne wyróżnienie.

Co mogę powiedzieć o Zamku Eureki. Mianowicie, że były tam wspaniałe plenery oraz wspaniałe postacie, jak również i przepiękne piosenki. Reżyserowała go Pani Elżbieta Jeżewska a wszyscy stworzyliśmy razem zgrany zespół.

Kiedy graliśmy „Smerfy” to braliśmy udział w nagraniach wszyscy. Pokochaliśmy się nawzajem grając w „Smerfach” i do dzisiaj pozostaliśmy przyjaciółmi, od czasu do czasu spotykając się prywatnie. Muszę Panu powiedzieć, że to co robił Pan Wiesław Drzewicz w roli Gargamela zupełnie odbiegało od tego co było słychać w słuchawce. Nadał on Gargamelowi zupełnie inną postać, i chyba można śmiało powiedzieć, że jego starania były strzałem w dziesiątkę. Kiedy zaś Pan Drzewicz odszedł od nas na zawsze jego rolę przejął Mirek Wieprzewski. Zarówno Kaczor Daffy jak i smerf Ważniak przysporzyli mi nadspodziewanej sympatii wśród małych jak i dorosłych widzów. Pamiętam, że kiedy leżałem w szpitalu po drugim zawale serca, odwiedził mnie wtedy wnuczek jednego z miejscowych lekarzy. W ręku miał rysunek z Ważniakiem, podszedł do mnie, popatrzył się przez chwilę i powiedział „Ważniaczku, jaki jesteś piękny”.

Czy pański głos pozostaje taki sam dla wszystkich postaci, czy dla każdej z nich musiał zmieniać Pan swój tembr głosu?
Oczywiście, że głos mój dla każdej postaci brzmiał inaczej. Pamiętam, że przez dwa bloki serialowe grałem Ważniaka oraz Dziadziunia Smerfa (tutaj Pan Gajda dał popis swojego grania – przyp. autora). Dochodziło czasami do takich sytuacji, że prowadziłem sam ze sobą dialog.

Gajda Mieczysław - autograf

Z którą z postaci, której udzielił Pan swojego głosu, miał Pan problem i dlaczego?
Z każdą. Każda postać sprawiała jakiś tam problem. Każdą postać trzeba było zagrać dobrze a dla dzieci trzeba było zagrać jeszcze lepiej.

Z którymi studiami dubbingowymi był Pan związany?
Związany byłem z „Masterfilmem„, „Telewizyjnym Studiem Dźwięków„, Studiem „Sonica„, „Eurocommem” oraz ze Studiem „Start International„. Najmilej wspominam studio „Masterfilm”, studio na Myśliwieckiej (Telewizyjne Studia Dźwięków – przyp. autora) oraz to pierwsze, stare w Al. Niepodległości.

Czy wydarzyły się jakieś zabawne sceny (momenty) podczas sesji dubbingowej, z którymi zechciałby Pan się podzielić z naszymi widzami?
Córka znanej prezenterki telewizyjnej – Pani Jolanty Fajkowskiej – nazywana przeze mnie (córka) Panną Fajkowską przyszła z dziećmi ze szkoły. To były klasy I i II. Właśnie graliśmy „Smerfy”. Dzieci były oczarowane naszą grą, zachwycone nami, wszystkie Smerfy im się spodobały. Wreszcie przyszedł taki moment, że ja oprócz Ważniaka musiałem zagrać Dziadka Smerfa. Dzieci, gdy to usłyszały były rozczarowane, uznały to za rodzaj oszustwa. Wyszły z nagrania i były w stosunku do mnie obrażone. Dlatego też o tym że gram dwie postacie, zachowano potem w ścisłej tajemnicy. Dopiero później rolę dziadka przejął Stasio Brudny.

Innym razem kiedyś nagrałem cały odcinek a na drugi dzień dzwoni do mnie kierownik produkcji i mówi mi, że trzeba jeszcze raz nagrać ten sam odcinek bo komputer coś tam połknął. Nie było rady – nagrałem jeszcze raz.

Ile czasu spędza Pan w studiu dubbingowym?
Gram po 4 lub 5 godzin dziennie. Nieraz, kiedy rola jest mała to nagranie obejmuje tylko godzinkę.

Nad czym obecnie Pan pracuje?
Obecnie nagrywam bajkę w którym gram króla u Pani Eli Jeżewskiej. Niestety imienia króla nie pamiętam.

Może chce Pan dodać jakąś podsumowująca wypowiedź na temat dubbingu?
Dubbing to nie tylko aktorzy i reżyserzy. To także technicy, którzy czuwają nad całym skomplikowanym sprzętem, przez co ich profesjonalizm wzbudza nasz największy podziw. To także kierownicy produkcji, którzy ze zrozumieniem i cierpliwością muszą uzgadniać poszczególne terminy, to także urocze Panie w rachubie i ogromnie miły moment odbierania gaży u przemiłego Pana Krzysia w kuciapie. Zawsze z przyjemnością idę do dubbingu bo wiem, że pracuję tam zawodowo, wzmacniam się materialnie, ale spotykam się również z grupą moich serdecznych przyjaciół.

Dziękuję za wywiad.