Jej głosem przemawia Aloy w najnowszej grze komputerowej „Horizon Zero Dawn” a także bardzo roześmiana Pinkie Pie z My Little Pony. Julia Kołakowska-Bytner to przemiła, urocza osoba z bardzo ciekawym głosem, która ma na swoim koncie dość dużo ról i rólek. Jej początek w dubbingu był dość przypadkowy. „Dubbing znalazł mnie” – mówi. Jej debiut odniósł sukces i tak już pozostała w tej profesji. Dubbinguje do filmów, kreskówek, gier, miała okazję brać udział w audiobookach a także interesowała się lektorką. Prywatnie mama dwojga dzieci i właścicielka dwóch kotów. Jest kinomanem ale wybrednym. Ma swoje ulubione filmy. Proszę Państwa. Przed Wami wywiad z Julią Kołakowską-Bytner.
Jak rozpoczęła się twoja praca w dubbingu?
To był czysty przypadek. W 2003 roku pracowałam przy spektaklu „Biznes” w Teatrze Komedia, był to również mój ostatni rok studiów w Olsztynie gdzie równolegle przygotowywałam się do egzaminów dyplomowych. Będąc właśnie w Olsztynie odebrałam telefon od Pani Ewy Chmielewskiej – kierownika produkcji w Master Filmie, która zaprosiła mnie na próbę głosu do serialu „RADIOSTACJA ROSCOE„. Co się okazało. Mój kolega z Teatru Komedia – Piotr Zelt, urzeczony moją ciekawą barwą głosu przekazał moje nazwisko i telefon właśnie Pani Ewie. Byłam mile zaskoczona i nawet pamiętam jak notowałam adres studia: Wałbrzyska 3/5,co jest ciekawe bo obecnie mieszkam o rzut beretem od tego studia, które jak się okazało jest moją macierzą. Przyjechałam więc na próby głosu i o dziwo – wygrałam casting. Przypadła mi rola Lily. Pamiętam, że wszyscy byli zdumieni,nie wierzyli,że w życiu nie miałam żadnego kontaktu z dubbingiem.Reżyser – Pani Ela Jeżewska – była zdumiona tym,że mimo iż nie miałam wcześniej pojęcia o dubbingu to nagrania idą mi znakomicie.Myślę, że do tego wszystkiego przyczyniły się moje „ćwiczenia” w dzieciństwie,gdy jako dziewczynka często nosiłam ze sobą walkmana i uwielbiałam robić playback podkładając swój głos do utworów muzycznych,kabaretowych,aktorskich.Uwielbiałam tę zabawę. W dzieciństwie mieszkałam na Mazurach,na wsi, więc do dyspozycji miałam naprawde sporo przestrzeni gdzie mogłam do woli „śpiewać” i nikomu to nie przeszkadzało:))Wyobrażałam sobie siebie jako wokalistkę.W domu śpiewałam też w ten sposób do lustra wyobrażając sobie,że to ja śpiewam,ja mam TAKI GŁOS!!! Podejrzewam,że niektóre dziewczynki,w pewnym wieku bawią się w ten sposób. W każdym razie nie zdawałam sobie sprawy,że taka zabawa kiedyś mi się może przydać w pracy ha..ha..
Miło też wspominam pracę ze świętej pamięci Asią Wizmur. To była kobieta rakieta. Bardzo ceniłam współpracę z nią. Asia była jedną z tych osób, które ułatwiły mi start w dubbingu robiąc tzw. „wejście” do innych studów. Kiedy się spotkałyśmy,zaraz po pierwszym naszym nagraniu chwyciła mnie za rękę i przestawiała innym reżyserom, kierownikom produkcji. Była jedną z moich matek chrzestnych w dubbingu.
Pamiętam też, że kiedyś w natłoku nagrań pomyliłam dni castingu u niej i przyszłam na te próby,ale tydzień po terminie.Asia chyba się na mnie obraziła.Miała prawo – pomyślała,że ją zlekceważyłam. Nie zrobiłam tego bynajmniej celowo i nawet mi przez myśl nie przeszło wyciąć jej taki numer. Od tego momentu spotykałyśmy się,ale tylko przelotnie.ASIU!(patrząc do góry) – teraz gdy już może znasz wszystkie nasze myśli wiesz, że nie zrobiłam tego celowo. Jednak jeszcze raz Cię przepraszam.
Jak oceniasz swój debiut w serialu? Czy byłaś z niego zadowolona?
„RadioStacja Roscoe” to były naprawdę duże ilości materiały jak na start w tym zawodzie,ale mój debiut zaliczam do udanych. Mimo iż pracę w dubbingu traktowałam wówczas jako pracę dodatkową to od samego początku było to dla mnie bardzo przyjemne.Świetna przygoda,ciekawi,życzliwi ludzie.Tak więc od czasu mojego debiutu w „RadioStacji Roscoe” moja praca rozeszła się lotem błyskawicy po innych studiach.Bardzo mnie to cieszy,bo nie myślałam o pracy w dubbingu a mimo to dubbing mnie znalazł.
Julia Kołakowska-Bytner jako Królowa Przecudna w serialu „7K”
Którą z postaci zagraną przez ciebie lubisz najbardziej?
Oj … tych postaci to trochę było. Moimi ulubionymi postaciami są zawsze postacie charakterystyczne czyli takie w których mogę wykazać się pełnią swoich wariackich pomysłów na temat tego jak można zagrać to zdanie i z jaką intencją. To są zazwyczaj postacie postrzelone,do dziesięciu różnych nastrojów na każdą kwestię,czyli typowe kobiety (śmiech). Bardzo mi się podobała postać Katy Hart z „Dziewczyna poznaje świat„, który to serial nagrywałam z Arturem Kaczmarskim.Katy to postać szczera,z sercem na dłoni, szukająca swojego miejsca na ziemi.Mogę powiedzieć, że identyfikowałam się z nią, z przyjemnością się z nią „spotykałam” przy nagraniach:)
Pan Zborowski, kiedy z nim rozmawiałem o dubbingu powiedział tak: „Dubbing dla mnie nie jest trudny a momenty w które trzeba włożyć trochę więcej pracy i wysiłku”. Czy u ciebie były takie momenty? Czy była taka postać w którą musiałaś włożyć nieco wysiłku?
To takie postaci, w których musisz się wykazać większą techniką. Nie w sensie,że trzeba krzyczeć- bo i takie sesje bywają.Wyzwanie jest,gdy musisz oddać emocje danej postaci i trzeba sięgnąć do naprawdę bardzo głębokich,często trudnych przeżyć i przywołać je,spasować tak,aby posłużyły za faktyczne emocje,które są udziałem aktora w danym filmie,serialu czy kreskówce. I takie momenty są dla mnie najtrudniejsze i jednocześnie najbardziej ekscytujące – te w których sięgam do swojego pakietu uczuć i tzw. pamięci emocjonalnej, którą wszyscy posiadamy,ale nie każdy z niej potrzebuje korzystać. Na pewno z takiego „banku pamięci emocjonalnej” korzystają aktorzy.Grałam kiedyś mamę dziewczynki u której stwierdzono nowotwór.Dubbingując tę postać musiałam się w pewien sposób do swojej roli odnieść,oddać w głosie tej kobiety cały trudny proces wpisany w fabułę filmu.Był też film węgierski „Łapa„(reż.Maryla Brzostyńska) w którym zagrałam trzy postaci,matkę,córeczkę tej mamy i w retrospekcji te samą mamę tylko 5-6 letnią.To była opowieść oparta na faktach. Dziewczynka w retrospekcji została uwięziona pod gruzami budynku, który zawalił się na skutek trzęsienia ziemi i całe granie polegało na tym by oddać emocje dziewczynki. Wszystko w obrazie było naprawdę przejmujące;autentyczny płacz i przerażenie małej aktorki.Zastanawialiśmy się w studiu czy aby ta mała dziewczynka-aktorka wiedziała,że czeka ją takie trudne zadanie.Widać było i słychać jej autentyczny strach i płacz…
Dubbing wymaga czasem ekwilibrystyki z mojej strony. Tyle samo ile ja dostaję radości tyle sama wkładam w to pracy. Takiej uczciwej. Czasami muszę być w pięciu miejscach na raz i chcę tam być bo lubię swoją pracę i ludzi z którymi pracuję.Opowiem ci taką anegdotę. Gdy byłam w ciąży z moim drugim dzieckiem,nagrywałam wtedy serial o Diable Tasmańskim (Taz-Mania),postać Molly, w studiu MasterFilm. Agnieszka Kołodziejczyk, kierownik produkcji, umawiała mnie na nagrania. Wszyscy mną się bardzo opiekowali i modlili,żebym nie zaczęła rodzić w trakcie nagrania. Ja cały czas mówiłam „Wszystko jest OK. Gramy!”.Minął terminu mojego porodu, ja nic, więc pracuję dalej.7 marca 2013 byłam znowu na nagraniu w Masterze i Agnieszka mówi: „No to jak się dobrze czujesz to jutro też spróbujesz przyjść?”. Ja mówię: „No jasne,gramy.”. 8 marca o pierwszej w nocy zaczęłam rodzić i z izby przyjęć,w nocy,wysłałam do Agnieszki sms „Agnieszka, przepraszam.Dzisiaj nie przyjdę na nagranie bo rodzę.Molly”:))
Już z małym synkiem szłam grać, miałam go w nosidełku,mówiłam do mikrofonu co mam mówić a jak miałam głośniej krzyknąć to mu uszka zasłaniałam.Dzisiaj syn i córka sami stawiają pierwsze kroki w dubbingu.Czyli…rośnie konkurencja hehehe…
Czy wśród postaci, którym użyczasz głos są takie za którymi nie przepadasz?
Nie lubię użyczać głosu takim postaciom, które są „puste”, nie wnoszą żadnych wartości. Nie lubię jak w kreskówkach,filmach krew leje się strumieniami. Wtedy zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi.Mam dzieci i dzięki temu,że momentami orientuję się w niektórych kreskówkach wiem jakich kanałów unikać i przed jakimi tytułami ich chronić.
Julia Kołakowska-Bytner jako głos Cerys an Craite (Wiedźmin 3: Dziki Gon)
Czy twój głos jest rozpoznawany? Kto rozpoznaje twój głos?
Dzieci,młodzi widzowie.Kilka lat temu miałam trasę dla Kinderino, które robiło wydarzenia multimedialne.W kilku miastach w Polsce organizowało w weekendy zabawy, konkursy dla dzieci. Byłam w dwóch takich miejscach, gdzieś na południu Polski.Po skończonej prezentacji podeszły do mnie dziewczynki i spytały; „Proszę Pani, Pani gra w konikach Pony, prawda? Pani jest Pinkie Pie? To jest Pani głos!!?!!„.
Twój ulubiony film bądź bajka w polskiej wersji językowej to …
Na pewno „Sekrety Morza„,”Mój sąsiad Tottoro„,seria Epoki Lodowcowej. Bardzo mi się spodobał film „Pudłaki„, dobrze się bawiłam przy „Hotelu Transylwania„. Większość filmów oglądam razem z rodziną. Ostatnio oglądaliśmy „Mój przyjaciel smok” oraz świetną „Księgę Dżungli„. To są takie produkcje w których nie ma, w moim odczuciu, takiej waty scenicznej i sytuacyjnej,dzikich tłumów postaci oraz gąszcza wątków pobocznych,które nic nie wnoszą,ani w treści ani w obrazie.Wolę mniej,prościej ale szlachetniej.
Parafrazując osła ze Shreka, który mawiał „śpiewam, latam pełen, serwis” można w twoim wypadku powiedzieć „filmy, gry, radio, audiobooki, pełen serwis”. Nagrania do czego sprawiają ci największą frajdę a z czym masz problemy?
Nagrałam trzy rozdziały Assasina i to jest jak na razie tyle mojej przygody z audiobookami.Miałam też przygodę z lektorką i jest to wyczerpująca prace a bywa niewymierna finansowo, bo tam się płaci za akty (20 minutówki). Oczywiście kiedy jest się „nazwiskiem” to pewnie te pieniążki mogą być większe.Ale mam wielką słabość do lektorów. Bardzo lubię jeżeli moje drogi przetną się w pracy z naszymi topowymi „głosami” jak np. Pan Janusz Szydłowski, Piotr Borowiec, Tomasz Knapik… Pamiętam spotkanie z Panem Januszem Szydłowskim. Przyszłam na nagranie dubbingowe a on stał obok mnie i omawiał z kierowniczką produkcji godziny swoich lektorskich nagrań. To był taki flash. Moment kiedy materializuje się głos będący furtką do tych wszystkich wrażeń,których doświadczałam kiedyś jako dziecko, oglądając gdzieś na mazurskiej wsi filmy z Ameryki i dobre europejskie kino.Pan Janusz zmaterializował się jak taki mag, czarodziej, którego głos wpuszczał mnie w tamte światy.Dla mnie to było elektryzujące wrażenie,naprawdę.
Grasz może w gry komputerowe?
Nie. Nie gram. Nie potrafię. Kiedyś przymierzałam się do Władcy Pierścieni,ale… mój mąż przeszedł za mnie tę grę:))
A jak dbasz o swój głos?
Jeśli chodzi o to w jaki sposób dbam o mój głos to stosuję olejki chroniące,natłuszczające aparat mowy,zwłaszcza struny głosowe, krtań.Unikam klimatyzacji bo ona wysusza głos. Zdarza się też,że po długiej sesji kiedy wracam do domu to proszę wszystkich by do mnie nie mówili i o nic nie pytali bo czuję,że na dziś mój głos wyrobił normę;))
Prócz stosowania olejków wykonuję także ćwiczenia, które pomagają mi trenować przeponę wspomagającą pracę głosem.To nie są długie treningi ale bardzo pomocne.
I ostatnie pytanie. Jakie masz porady dla osób startujących w dubbingu. Na co mają zwrócić uwagę?
Na czystość wypowiedzi,czyli całą pracę aparatu mowy,na dykcję. Trzeba zwracać uwagę na to by oddzielać wyrazy,niemal litery od siebie i jeśli nie ma takiej potrzeby to oczywiście powiedzieć kwestię w miarę potoczyście bo i taka jest czasami potrzeba,ale czysto dykcyjnie. Unikać za to hiperdykcji,co z kolei nadaje sztuczność wypowiedzi.W dzisiejszych czasach młodzież ma swój styl mówienia i wszyscy tym stylem przesiąkają a w dubbingu staramy się pilnować czystości języka polskiego,unikać tzw.niechlujstwa językowego.
Filmy polskie jako takie, to jest zdaje mi się takie granie brandonowskie,taki styl Marlona Brando;luzno,potoczyście,jakby niechlujnie i mam tu na myśli stronę techniczną wypowiadanych kwestii.Kiedy oglądam rodzime produkcje to robię to najczęściej ze słuchawkami na uszach ponieważ nie wszystko dochodzi do mnie, są być może zachwiane pewne proporcje w dźwięku i nie jest to tylko moja opinia.
Nie jest bez sensu by ćwiczyć w domu, próbować gadać, nagrywać teksty. Przy obecnej technice mamy możliwość by przy użyciu telefonów lub kamer bądź komputerów ćwicząc dubbingować samych siebie,potem odtwarzać i korygować błędy.Podejrzewam,że większość chętnych do pracy w dubbingu będzie musiał przejść tą samą drogę czyli castingi, telefony, rozsyłanie dem. Bardzo ciekawa rzecz to są warsztaty dubbingowe bo ciekawa barwa głosu to nie wszystko.Trzeba jeszcze opanować sprawne podawania kwestii na dany kod czasowy, który nam się wyświetla na ekranie, włożyć konkretne emocje,intencje w tę kwestię i płynnie ją przeczytać.To są składowe, które muszą zadziałać naraz i wiadomo, praktyka czyni mistrza. By dojść do tego mistrzostwa trzeba po prostu pracować,nagrywać,nagrywać.Jedni to szybciej załapią, inni potrzebują więcej czasu.Dlatego takie warsztaty dubbingowe to dobry pomysł,okazja by sprawdzić czy w ogóle mamy ku temu dryg.Wiem,że po takich warsztatach z reżyserem,czy to jest Joasia Węgrzynowska czy Wojtek Paszkowski czy Beata Kawka,co zdolniejsze osoby są zapraszane do zagrania najpierw gwarów, czyli sesji gdzie robimy tak zwane tło,sceny zbiorowe w obrazie,a z czasem do epizodów.
Podoba mi się też pomysł tworzenia fandubów dubbingowych w internecie. Grupa osób tworzy w warunkach domowych studio dubbingowe. Nagrywają scenki, wrzucają na youtuba i korespondują z nami, aktorami. My im dajemy uwagi co można poprawić,po naszych wskazówkach przysyłają poprawki i jest już dużo,dużo lepiej.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.