Jak się zaczęła Pana przygoda z dubbingiem?

Przygoda z dubbingiem zaczęła się w 1987 roku. Po skończeniu PWST w Warszawie zacząłem pracować u Pana Gogolewskiego w Teatrze Rozmaitości. Przygotowując się do „Tytusa, Romka i A’tomka” wyjechałem z tekstem na wakacje i po powrocie z urlopu dostałem propozycję od Jurka Kramarczyka do wzięcia udziału w dubbingu. Przygodę z dubbingiem zacząłem u śp. Pani Zofii Aleksandrowicz, a później u Pana Andrzeja Bogusza, który obsadził mnie w „Muminkach” w roli Ryjka.
W tym czasie poznałem także w radiu Panią Ewę Złotowską, która zaangażowała mnie do wielkiego serialu „Hrabia Kaczula” w którym zagrałem Hrabiego Kaczulę. Podczas tego serialu dopiero poznałem prawdziwą pracę w dubbingu. Przesiadywałem w studiu czasami po kilkanaście godzin dziennie. I tak minęło już 14 lat…

Czy zdarzyło się, że występował w dubbingu bez udziału w castingu?
Tak, ale to były dawne czasy. Reżyserzy, którzy znali dobrze mój głos, angażowali mnie do różnych ról, bo wiedzieli co mogę zagrać a czego nie. Kiedy do Polski zaczęły wchodzić prywatne media komercyjne jak Canal +, RTL 7, Polsat lub Disney to wówczas zaczęły się castingi (czyli próbne nagrania). Pamiętam, że pierwszy wielki serial jaki robił Canal+ to film rysunkowy „Doug Zabawny„. Dzięki castingowi udało mi się wygrać główną rolę w tym filmie. Następnie w castingach zdobywałem takie role jak : Sasza w „Wyspie Noego„, Toma w „Tom i Jerry” i wiele innych, których nie mogę sobie przypomnieć.
Według mnie casting nie jest do końca miarodajny, często aktor, który potrafi się sprężyć na próbnych nagraniach, przez 10-15 minut lub 2-3 sklejki, żeby coś pokazać, nie zawsze potem potrafi udźwignąć cały serial, który trzeba robić czasami bardzo długo, no i to trzeba kondycyjnie wytrzymać. Dlatego myślę, że aktorzy i reżyserzy, którzy się dobrze znają i tworzą zgrany zespół, potrafią także dobrze pracować niezależnie od castingu. Często reżyser obsadza jakiegoś aktora, bez castingu, i to z bardzo dobrym efektem, gdyż reżyser wie na co stać danego aktora. Niektórzy mówią : „A bo to jest po znajomości, bo oni się znają, przyjaźnią, lubią”. Pewnie i mają rację. Ludzie, którzy z sobą pracują też się w jakiś sposób zaczynają później prywatnie przyjaźnić i ze sobą bywać, ale ja nie jestem taki pewien, że casting jest najlepszym sposobem na obsadę w dubbingu.

Z którym reżyserem pracowało się Panu najlepiej?
Muszę powiedzieć, że pracowałem już ze wszystkimi warszawskimi reżyserami dubbingu i z każdym z nich pracowało mi się bardzo dobrze.

Które postacie, grane przez siebie, wspomina Pan najlepiej a z którymi miał Pan trudności, i dlaczego?
Moją najulubieńszą postacią jest Ryjek z „Muminków”. Postać ta jest cudownie śmieszna i zapatrzona w siebie. Oprócz tego Hrabia Kaczula, Wembley z Fraglesów, który jest bardzo zabawny i taki zagubiony oraz ciągle rozdarty ze swoimi problemami, nigdy nie wie na co się zdecydować. Podoba mi się przecudna postać małego trutnia, poszukującego swojej mamy a mianowicie postać Hutch’a z serialu „Hutch” – Miodowe Serce. Jest jeszcze Doug Zabawny z filmu pt. „Doug Zabawny” emitowanego kiedyś w Canal+ a obecnie w Minimaxie.

Z którymi postaciami miałem trudności ? Właściwie takich postaci, to nie pamiętam. Dosyć szybko je z pamięci wymazuję. Myślę, że najbardziej nielubianymi przeze mnie postaciami są bohaterowie z japońskich kreskówek. Kreskówki te, moim zdaniem, robione są dosyć prostą metodą, bardzo oszczędną tzn. jest jakieś ujęcie, po czym na drugim planie podłożone jest tło, które cały czas miga i kręci się, sprawiając wrażenie ruchu. Na dodatek te filmy są strasznie przekrzyczane a postacie są bardzo płaskie i takie bardzo jednowymiarowe tzn. albo jesteś dobry albo jesteś zły, albo go powinniśmy lubić albo nie i właśnie one nigdy nie sprawiały mi szczególnej przyjemności i satysfakcji.

Czy podczas dubbingu wydarzały się jakieś wpadki, zabawne zdarzenia o których zechciałby Pan wspomnieć?
Wpadki zawsze się zdarzają, przy czym właściwie w dubbingu nie ma wpadek bo jak Pan wie, jeżeli coś się nagra źle, to się to po prostu nagrywa powtórnie. Jest dubel, potem drugi, trzeci, czwarty i już widz czy słuchacz tego nie zauważy i nie wie. Zdarzało się bardzo często, że dialogista, który pisze dialogi nie zawsze dokładnie obejrzy rysunek i czasami jest tak, że są 4 zdania tekstu a w rysunku jest tylko miejsce do włożenia pół zdania albo na odwrót (jest bardzo dużo miejsca do włożenia a dialogista pisze tylko jedno zdanie). I tak np. w „Hutchu – Miodowym Serce” miałem taką sklejkę, że Hutch zaglądał do bardzo głębokiej studni w której było bardzo ciemno i według dialogisty miał powiedzieć : „Ojej, jak tu ciemno. Kompletnie nic nie widzę”. No dobrze, zaczynam nagranie, patrzę na obrazek (jeśli są krótkie zdania to właściwie nie patrzę na tekst, tylko na obrazek), skupiam się na tym jak to powiedzieć, patrzę na ekran, Hutch mówi : „Ojej, jak tu ciemno, nic nie widzę” a ja widzę, że ta postać dalej „kłapie” (rusza ustami). Automatycznie przyszło mi do głowy jakieś głupie wyrażenie : „Tu jest tak ciemno, jak w ogromnej d… Nie wiem co mam zrobić, żeby cokolwiek zobaczyć.” I to się wszystko ułożyło doskonale z ruchem warg. Kiedy potem odsłuchaliśmy to nagranie, bardzo się z tego śmialiśmy, ale oczywiście trzeba to było wykasować, dopisać jakieś logiczne zdanie i zagrać to inaczej.

Mika Józef - autograf

Nad czym Pan obecnie pracuje?
W dubbingu pracuję z Dorotą Kawęcką nad „Fragglesami”, które są ciągle w emisji (I TVP) a z Andrzejem Boguszem robimy dwa seriale. To jest „Franklin”. Tam gram postać Bobra, który jest szalenie apodyktyczny i nieznośny i „Bajki świata” – gram w każdym odcinku inną postać. Poza dubbingiem gram w teatrze „Scena Prezentacje” w sztuce pt. „Nikt nie jest doskonały”. Gram tam Daniela – główną postać – serdecznie zapraszam na tę sztukę. Oprócz tego pracuję w prywatnym teatrzyku, który nazywa się „Teatr Wspólna”. Gram w nim sztukę Brzechwy „Pchła Szachrajka”. W obsadzie : Cynthia Kaszyńska (Pchła Szachrajka), Jola Żółkowska, Darek Błażejewski a wszystko reżyseruje Krzysztof Kołbasiuk.

Dziękuję za rozmowę.