Mrozińska AgnieszkaPoniższy wywiad jest moją próbą zinterpretowania myśli i słów jakie zostały przytoczone przez Agnieszkę podczas jego udzielania.

Jak rozpoczęła się twoja praca w dubbingu?
Debiutem w dubbingu była rola w serialu „Klasa 3000„. Jak tam trafiłam ? Otóż aktor warszawskiego Teatru Muzycznego Roma, w którym pracuję od wielu lat, Tomasz Steciuk, dowiedział się o castingu do tego serialu. Słysząc o poszukiwaniu osoby do roli Li’l (do roli chłopaka) stwierdził, że mój głos jest bardzo podobny do oryginału. Poprosił reżysera polskiej wersji językowej, Agnieszkę Matysiak, by posłuchała mego głosu. Zostałam zaproszona do Genetix Film Factory na casting, który udało mi się wygrać no i tak to się zaczęło.

Jak oceniasz swój debiut?
Cóż, na początku było mi bardzo ciężko bowiem musiałam zsynchronizować patrzenie na ekran, time kody, oraz gadanie, które czasami było bardzo szybkie. Tak było na początku ale z każdym odcinkiem szło mi to coraz sprawniej i coraz szybciej. Powili zaczynałam się przyzwyczajać do tego wszystkiego i wciągać się w to.

Jak radziłaś sobie z piosenkami?
Jako, że jestem aktorką warszawskiego Teatru Muzycznego „Roma” to piosenki nagrywa mi się przyjemnie, aczkolwiek nie zawsze to jest takie proste. Zazwyczaj zanim wejdę do studia na nagrania takich piosenek proszę reżysera by mi podesłali na maila podkład bądź urywek piosenki, którą będę śpiewać oraz tekst do niej. W domu sobie przygotowuję się do jej wykonania po czym bez żadnych przeszkód nagrywam tą samą piosenkę w studiu.

Czy w dubbingu wolisz operować tekst czy jednak podobają ci się piosenki?
Zdecydowanie wolę tekst. W bajkach i filmach ludzkich muszę być cały czas w charakterze swojej postaci i odpowiednio modulować swoim głosem. Kiedy trafiają mi się piosenki trzeba również tym modulowanym głosem śpiewać. Czasami trafiają mi się piosenki w wysokiej tonacji, które niestety nie są dość łatwe dla mnie bo przy modulowaniu swego głosu zdarza się że czasem się „zaciskam” tzn. zaciska mi się gardło, przez co później mam chrypę. Wtedy szuka różnych sposobów technicznych, żeby łatwiej mi się śpiewało ale nie zawsze to skutkuje.

Kiedyś nagrywałam „ludzki” serial, którego nazwy już nie pamiętam, taki rodem z Bollywood. Piosenka, którą przyszło mi tam śpiewać była kompletnie nie w moim temacie przez co jej śpiewanie nie sprawiało mi takiej radości i lekkości 🙂

Która z ról zagranych przez ciebie była najtrudniejsza?
Najtrudniejsza? To była amerykańska bajka „Ni Hao Kai Lan” w której prócz możliwości obejrzenia przygód dziewczynki imieniem Kai-Lan oraz jej przyjaciół można było się nauczyć również po chińsku paru słów. Właśnie te słowa powodowały tą trudność bowiem nagrywałam tam dialogi, śpiewałam piosenki no i uczyłam dzieci mówić po chińsku. Generalnie więc kilka pierwszych odcinków było dla mnie trudne.

Czy to oznacza, że mieliście w słuchawkach podkład chiński?
Nie. To nie był do końca podkład chiński bo bajka była amerykańska więc w słuchawkach słyszeliśmy angielski. Jednak amerykanie troszkę „łamali” chiński język i nie mówili poprawnie i nie ma się co dziwić bowiem chiński jest językiem bardzo trudnym do nauki ze względu na tony. Czasami jeden wyraz wypowiedziany w trzech różnych tonach oznacza całkiem co innego…

Uczysz się chińskiego?
Nie, nie uczę się, jednak przy nagraniach była Chinka, która rysowała nam przy różnych słowach chińskich strzałki byśmy wiedzieli w jakim tonie mówić to. Czy mamy mówić to w tonie rosnącym, malejącym czy też stałym. Takie nagrania naprawdę były ciężkie. Później Chinka ta była towarzyszyła nam przy nagraniach i nagrywaliśmy oddzielnie kwestie mówione, oddzielnie piosenki i oddzielnie naukę chińskiego. Powiedzieć „ni hao” (to znaczy „cześć”) nie było dla mnie problem ale schody zaczęły się gdy musiałam powiedzieć : „mogę wyść na dwór, dziadku ?”. Dziadek po chińsku to „jej je” więc byłoby bez sensu powiedzieć zdanie „czy mogę wyjść na dwór, jej je ?” więc nie jest to do końca poprawne i trzeba było to zdanie powiedzieć w całości po chińsku.

Podobnie było z liczeniem. Kiedy musiałam powiedzieć „raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy” to musiałam powiedzieć „i, ar, san, i, ar, san” ale nie po swojemu oddajać postaci swoją energię tylko musiałam to powiedzieć po chińsku i to w ich tonach. To nie było łatwe zadanie wcielić się w tą postać.

Która z zagranych postaci przypadła tobie do gustu?
Ogólnie, bardzo lubię grać seriale, filmy ludzkie i zżyłam się z Demi Lovato, której głos podkładałam. Pierwszą taką moją największą produkcją tak na prawdę, którą zrobiłam, to był właśnie Camp Rock i tak naprawdę od tego zaczęła się rozkręcać moja praca, bo Camp Rock miał swoją specjalną premierę i był skazany na sukces.
Później dostawała propozycje od różnych studiów dubbingowych. Bardzo miło wspominam pracę, ze świetnym reżyserem – Arturem Karczmarskim.
Bardzo mi się podobały również nagrania do Hotelu Transylwania choć była to całkiem inna praca, ponieważ był to film przeznaczony do kin a nad nim się pracuje o wiele dłużej, dokładnie, bez przerwy jest zmieniany tekst a my wyciągamy przy okazji na wierzch wszystkie smaczki.
Kreskówki przeznaczone do telewizji to jest zupełnie inny poziom. Tam postaci są narysowane lecz w ludzkich filmach pilnujemy żeby nie być za bardzo przerysowanym.
No i oczywiście Kucyki Pony, które po prostu uwielbiałam grać i mam taką nadzieję, wkrótce pojawi się kolejna seria (trzeci sezon – przyp. autora), też z rewelacyjną reżyserką i realizatorem, z którymi pracowało się bardzo przyjemnie.

Mrozińska Agnieszka - Rainbow Dash

Od razu uprzedzę twoje pytanie o to który kucyk był najfajniejszy (wcześniej Agnieszka rzuciła okiem na moje pytania dotyczące dubbingu i kucyków, stąd jej odpowiedź – przyp. autora). Generalnie, wszystkie kucyki były sympatyczne a jeśli chodzi o moją energię to Rainbow Dash była jak najbardziej trafiona, bo czasami czuję, że jestem tak samo pokręcona jak Rainbow Dash. Nie raz mi się wydawało, że jestem jedynym takim kucykiem. Wszystkie inne są takie delikatne i kochane, a mi się wydaje, że ta moja Rainbow Dash ma taki [śmiech] szalony charakter. Miałam straszny ubaw, jak ten kucyk się śmiał i nawet nie musiałam nawet udawać, że się śmieję, bo mnie to tak bawiło, że po prostu z przyjemnością grałam. Nawet moja siostra, która urodziła tak jak i ja dzieciątko obejrzała już dwie serie i pyta się kiedy będzie trzecia. Mówi, że czeka na nią z niecierpliwością.

Warto wspomnieć też o serialu, który ostatnio nagrywam i który można obejrzeć na Disney Channel. Jest to „Violetta„. Przy nagraniu do tego serialu super mi się pracuje. To zapewne zasługa Asi Węgrzynosi [Joanna Węgrzynowska-Cybińska – przyp. autora]. Świetny serial, kilka osób z Teatru Muzycznego Roma z którymi gram na co dzień w teatrze też użycza tam swego głosu i czasami rozmawiamy na jego temat. Nagrywając promosy do tego serialu poznałam swego serialowego ojca (Jacek Król). Film ten jest produkcją hiszpańską i nagrywa go się nam zupełnie inaczej, brakuje nam wyrazów, hiszpanie momentami za szybko gadają – jest zupełnie inny klimat i nie jest łatwo. Jednak nie narzekam bowiem mam zbliżony temperament do hiszpanów, jestem tak szalona jak Rainbow Dash z My Little Pony i może dlatego z łatwością podchodzę do tych nagrań.

Czy podczas nagrania przydarzyło ci się coś zabawnego?
Dla mnie najzabawniejszymi rzeczami, a w zasadzie sytuacjami, to są takie wpadki z których bardzo się śmiejemy.
Czasami jak nagrywam za długo i jestem tym zmęczona a w dodatku jest już bardzo późna pora (może być nawet 22:00 lub 23:00). Nagrywam drugą czy trzecią godzinę i widzę już jak literki mi się zamazują i np. jest napisane, że „nigdy bym z tobą tam nie poszła” a ja czytam „zawsze chciałam tam z tobą iść”. Po prostu czytam to co nie jest tam napisane.
Mało tego. Zdarzają mi się też przejęzyczenia lub wypowiadania całkiem nowych słów np. mam napisane „on jest naprawdę bardzo dobrym człowiek” a ja czytam to jako „on tak naprawdę jest złym człowiekiem”. Takie głupoty potrafią przyjść człowiekowi, który od rana stoi na nogach i marzy o dobrym śnie.
Czasami zdarza się, że przypomnę sobie coś śmiesznego lub ktoś tam zażartuje to zaczynam się w trakcie nagrania śmiać. Nagrywam jeden raz, drugi, trzeci, czwarty i dalej się śmieję. Wówczas musimy dograć do końca dany odcinek i dopiero potem wracamy do feralnego zdania.
Pamiętam też nagrania do Słonecznej Sonny u Wojtka Paszkowskiego gdzie gadałam jakbym miała karabin maszynowy, a oni się z tego śmiali. Jak już się rozkręciłam i byłam już w trakcie nagrań to tak szybko gadałam, że przerywali mi mówiąc „nie, nie, jeszcze raz, dłużej trochę trzeba, szerzej powiedzieć wyrazy”.

Jaka jest twoja ulubiona postać?
Postać Mavy z filmu „Hotel Transylwania”. Świetnie mi się pracowało. Dostałam fajną rolę postać dostałam, dobrze mi się pracowało. Do tego stopnia polubiłam tą postać, że nawet obejrzałam fragment filmu na specjalnym pokazie. Obejrzałam fragment ponieważ tego dnia grałam w teatrze i nie miałam czasu obejrzeć całości. Zazwyczaj nie lubię oglądać filmów w którym jest mój głos. Czasami włączam mojej Nadusi Disney Channel, żeby sobie coś tam oglądała i mimochodem wtedy słucham. Po prostu nie lubię słuchać siebie – zawsze to brzmi jakoś inaczej. Wydaje mi się, że to co nagrałam mogłabym poprawić.

Twoi ulubieni aktorzy dubbingowi?
Chyba ceniony przez wszystkich Jarek Boberek. Czytałam i wiem, że dużo osób jego uwielbia. Król Julian był najlepszy. Ale trudno mi powiedzieć.

Jest dużo takich osób, które mogłabym tu wymieniać, m.in., Wojtek Paszkowski, Tomasz Steciuk, który, jak się dowiedziałam, że robił Prosiaczka, to nie mogłam w to po prostu uwierzyć. No jest naprawdę wielu, wielu artystów, których mogłabym wymienić, których bardzo cenię i lubię ich słuchać.

Grasz również w teatrze. Czy między teatrem a dubbingiem mogłabyś postawić znak równości?
Postawiłabym malutki znaczek równości chociaż dla mnie to są generalnie dwie różne rzeczy. Teatr, wiadomo. Reżyser ma jakąś wizję którą musisz spełnić. To są twoje emocje, odczucia. W dubbingu nie mogę niczego zaproponować od siebie, tylko muszę tak grać by moje emocje zgadzały się z emocjami osób, które są na ekranie. W pewny sposób to jakoś się wiąże ze sobą. W końcu to jest aktorstwo, tutaj trzeba modulować głos. Natomiast w teatrze, oprócz tego, że muszę grać to muszę być cała sobą. Swoje emocje za każdym razem mogę zagrać inaczej natomiast w dubbingu muszę zagrać emocje zgodne z emocjami bohatera.

Dziękuję za wywiad.

To ja dziękuję i przepraszam jeśli nie odpowiedziałam wyczerpująco na wszystkie pytania. Mam nadzieję, że nie zawiodę Was w kolejnych produkcjach.