Pani Barbara Sołtysik, znana wielu widzom zapewne jako Teresa Bawolikowa z serialu „Dom”, urodziła się w 1942r. w Wadowicach. W 1964 roku ukończyła PWST w Warszawie a obecnie jest reżyserem dubbingowym w Telewizyjnym Studiu Dźwięków.

Jak się zaczęła Pani praca z dubbingiem?
Zaczęło się to całkiem przypadkowo. Będąc jeszcze „czynną” aktorką postanowiłam dorobić jako asystentka realizatora TV. Był to dla mnie koszmar.

Praca ta polegała głównie na tym, że musiałam szybko notować cyferki sklejek podczas nagrania, które wykorzystywane były potem przy montażu. Upraszczam to naturalnie, ale dla aktorki nie mającej głowy do cyfr to po prostu męka. Pewnego dnia na korytarzu TV spotkałam osobę, która zapytała mnie czy nie zajęłabym się dubbingiem. Powiedziałam : chętnie spróbuję. Potem byłam na nagraniu u kolegi reżysera i zaczęłam pracę. Wcześniej jako aktorka, grałam już w studiach dubbingowych. Na początku pracowałam pod opieką dźwiękowca i montażystki, którzy wciągali mnie w arkana zawodu. W tym czasie wypracowałam sobie metody obsady aktorskiej i plan nagrań.

Jak długo pracuje Pani w tym zawodzie?
Od grudnia 1993 roku.

Co było Pani debiutem reżyserskim i jak go Pani ocenia?
Debiutem reżyserskim był „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”, trzyaktówka. A potem zabawne biedronki francuskie, ale tytułu nie pamiętam. Debiut wypadł nie najgorzej. No i zaczęłam dostawać coraz więcej zleceń.

Ile razy musi Pani obejrzeć film, zanim podejmie decyzję o wyborze artystów?
Teraz w przeciwieństwie do tego, kiedy zaczynałam idzie mi dość szybko. Oglądając dokładnie film, od razu nasuwa mi się aktor, który zagra daną postać. Pierwsza myśl najlepsza. Przy prestiżowych filmach np. przy „Małej Syrence” Disney’a moją polską obsadę musiał zaakceptować producent Disney’a, takie są wymagania. Oglądałam kiedyś niemiecką wersję „Małej Syrenki” i miałam śmieszne wrażenie, że moi aktorzy grają też po niemiecku. Oczywiście zdarzają się też pomyłki. Trudno jest się potem wycofać by nie urazić aktora. Jako aktorka wiem co to znaczy jak się usłyszy : „no niestety Panu(i) dziękujemy.”

Sołtysik Barbara - autograf

Proszę wymienić z filmy, nad którymi sprawowała Pani pieczę jako reżyser dubbingu a z których jest Pani zadowolona.
O, wyreżyserowałam bardzo dużo filmów a takie z których jestem zadowolona to : „Mapeciątka”, „Podróże Guliwera”, „Konik Garbusek”, „Mała Syrenka”, „Dziwne, dzikie i nieznane”, „Przygody przyrody”, „TAZ”, „Pippi”, „Franciszek”, „Amerykańska Opowieść”, „Alf”, „Gargantua”, „Szlemiel”, „Capitol” oraz wiele innych, których nie jestem w stanie spamiętać.

A czy zdarzały się Pani jakieś pomyłki?
Na szczęście zdarzały mi się dość rzadko i były to błędy przy małych rolach. Po za tym jak widzę, że aktor nie radzi sobie i jest to z mojej winy, to walczę, robię wszystko, aby go ukierunkować zgodnie z jego możliwościami z korzyścią dla filmu.

Czym się Pani kieruje wybierając odpowiedniego artystę do dubbingu?
Kieruję się instynktem. Najlepsze pierwsze skojarzenie filmowej postaci z polskim aktorem(ką). Pracując już tyle lat jako aktorka znam wielu kolegów(żanek), ich możliwości. Młody narybek pilnie obserwuję w teatrze, filmie i TV. Przy doborze dobrej obsady według mnie są najważniejsze predyspozycje aktorskie, potem głos. Bo jeżeli aktor czuje daną postać, słuchając oryginału dostosuje się do Anglika, Francuza czy Niemca. Gorzej jak robimy filmy węgierskie czy np. koreańskie. Melodyka tych języków jest obca.

Obecnie w studiu może być jeden aktor a z iloma aktorami udało się Pani naraz pracować?
Ideałem by było, aby aparatura nam pozwalała na pracę np. 2 aktorów w dialogu (często tak gramy) ale trudność polega na tym, że jeden zagłusza drugiego i wtedy na zgraniu nic się już nie da zrobić. Więc najczęściej gramy pojedynczo.

Gwary to np. 4 osoby przy mikrofonie i wtedy dochodzą jakieś słowa, tworzy się tylko atmosferę. Gdy padają na tym tle ważne kwestie nagrywa się je oddzielnie i przy zgraniu nakłada na gwar (znowu różne poziomy).

Mówi się, że reżyser posiada swoją ulubioną stajnię. Kto wchodzi w skład Pani ulubieńców? Z kim się najlepiej Pani pracuje?
Stajnia to bardzo wygodna rzecz. Traktuje ją jak bazę. Nowych aktorów przeważnie zapraszam do gwarów. Jak się sprawdzi, obsadzam w kolejnym filmie. Jeśli chodzi o moich ulubieńców to nie chcę sypać nazwiskami by nikogo nie pominąć, ale jest ich sporo. Najważniejsza jest miła atmosfera na nagraniach. Aby nikt nie był spięty i miał świadomość, że daję z siebie wszystko co potrafi najlepiej i czemuś to służy. Efekty może od razu sprawdzić. Często słyszę tekst : „Daj posłuchać, niech się upoję jak ładnie”, albo „o nie, to muszę poprawić”.

Która z metod dubbingu była dla Pani bliska : ta dawniejsza, gdzie zbierało się w małym pokoiku kilku artystów czy obecna, gdzie pracuje się z jednym bądź dwoma aktorami a resztę robią komputery?
Jest to innego rodzaju praca. Jeżeli aktor gra pojedynczo, jako pierwszy musi mieć w wyobraźni jak partner może powiedzieć swoją kwestię. To dodatkowa trudność. Jeżeli gra jako „drugi” to puszczamy mu do słuchawki głos partnera, łatwiej wtedy dialogować. Obie metody mają lepsze i gorsze strony. Komputer nie wszystko załatwi. Najważniejsze jest dobre aktorstwo. Może komputer kiedyś zastąpi w ogóle aktora, ale nie chcę już tego oglądać.

Jakie cechy powinien mieć dobry reżyser dubbingowy?
Mieć dużą wyobraźnię, instynkt przy obsadzie, porozumienie z aktorem, umiejętność dawania krótkich, celnych uwag, które natychmiast dają efekt w grze aktora. No i wytworzyć sprzyjająca atmosferę. A satysfakcja w tej pracy to : gdy aktor się sprawdzi wtedy i dubbing jest dobry.

Dziękuję za rozmowę.