4 listopada 2011r. na ekrany naszych kin wchodzi film „Przygody Tintina„. Grzegorz Drojewski użyczył swego głosu głównemu bohaterowi. W związku z filmem i pracą Grzegorza w dubbingu zadałem mu kilka pytań :

Powiedz proszę kilka słów o Tintinie – bohaterze, któremu użyczałeś głosu.
Titntin, hmm… Nie wiadomo gdzie mieszka, ani ile ma lat. Czasami bywa chłopcem, czasami mężczyzną. Wiemy, że jest reporterem, ale przede wszystkim poszukiwaczem przygód. To taki ciekawski, komiksowy odpowiednik Indiany Jonesa. Tintin jest prawy, szczery i odpowiedzialny. Ma kryształowy charakter. To rudowłosy dwudziestowieczny palladyn.

Czy miałeś okazję czytać wcześniej „Przygody Tintina” w komiksowym wydaniu?
Owszem, czytałem. Kiedy się w liceum uczyłem francuskiego, to polecono mi właśnie Tintina. W czasach licealnych kupiłem sobie nawet zegarek z jego podobizną ! Nie noszę go, bo strasznie głośno cyka. Nie mam ulubionego zeszytu i szczerze mówiąc nie za wiele pamiętam i niewiele wtedy z tego rozumiałem.

Jak dostałeś główną rolę? Sam się zgłosiłeś czy zaproponował ci ją reżyser polskiej wersji – Bartek Wierzbięta?
Uczestnictwo w castingu zaproponował mi Bartek Wierzbięta – reżyser polskiej wersji językowej. Głosy poszły do USA i bingo. Wygrałem.

Co ci sprawiało największą trudność podczas nagrań?
Najwięcej trudności przysparzała słaba jakość obrazka, albo jego brak. Często musieliśmy grać albo pod niemal czarny ekran z małym okienkiem, w którym rzekomo coś się działo, albo obserwując twarz aktora. Film był wykonywany w technice stop-motion, która polega na tym, że prawdziwi aktorzy najpierw grają cały film ubrani w stroje z czujnikami ruchu. Potem ich ruchy są sczytywane przez komputer, a następnie na ich podstawie powstaje animacja.

Czasem dubbing polegał na podkładaniu głosu pod żywych aktorów ubranych w dziwne skafandry, biegających po szarym studiu. Często trzeba było zgadywać o co w danej scenie chodzi i wsłuchiwać się w oryginał, żeby odkryć intencje postaci i zbadać, czy wykonuje ona jakiś ruch czy nie. To było najtrudniejsze.

Jak ci się pracowało z reżyserem polskiej wersji językowej – Bartkiem Wierzbiętą i które kwestie sprawiały tobie najwięcej trudności?
Bartek jest perfekcjonistą, analizuje każdą scenę i kwestię. Nie ma u niego prześlizgiwania się, machania ręką na mniej ważny fragment. Dlatego wszystkie wypowiedzi przysparzały podobną trudność. Nie było kwestii, czy fragmentu na którym bym się zawiesił. Okropnie jest, kiedy się człowiek zatnie i straci świeżość, szczerość i naturalność w głosie. Tym razem nie było podobnych problemów. Bardzo dobrze nam się pracowało.

Przygody Tintina, to świetnie zrobiony, oryginalny i wciągający film. Cieszy mnie, że film nie opowiada o współczesności, ani o jakimś wymyślonym świecie, ale przenosi nas w I połowę XX wieku. Do bardzo ciekawego świata.

Warto ten świat poznać i przełamać (jeśli ktoś ma) przyzwyczajenie, że na animację chodzi się tylko z dzieckiem.

Dziękuję za rozmowę.