Zduń Leszek

Leszek Zduń w Studiu Sonica fot. Michał Culek

Jak zaczęła się twoja praca w dubbingu?
Gdy przyjechałem do Warszawy, zostałem zaproszony przez żonę Jerzego Radziwiłowicza do serialu animowanego „Hutch – miodowe serce”. W Master Filmie zagrałem kilka mniejszych rólek, później jeszcze jakieś pomniejsze epizodziki w innych serialach i … na tym się chwilowo skończyło. Po dłuższej przerwie mieliśmy taką operę „Balladyna”, którą przygotowywała Pani Seniuk na potrzeby Polskiego Radia do muzyki Pana Macieja Małeckiego. Naszym występom przyglądała się na widowni Pani Dorota Kawęcka, która robiła dubbingi dla Telewizji Polskiej i to ona zaprosiła mnie bym zagrał … szczura we Fraglesach. To była moja pierwsza poważna rola którą grałem z Kacprem Kuszewskim (też szczurem). Od tej pory, już od kilkunastu lat pracuję w dubbingu całkiem regularnie tzn. w że w każdym miesiącu mam coś do nagrania.

Jak oceniasz swój start w dubbingu ? Miałeś jakieś „opory” przy nagrywaniu?
Mikrofon nie był dla mnie czymś nowym, bo miałem z nim do czynienia w szkole – oczywiście śladowo i szczątkowo. Oporów też nie miałem ale za to dokuczała mi na początku moja sprawność bowiem trzeba było się zmieścić w tempie, w kłapach. Jest oryginał, który niby to ma ułatwić ale język polski jest znacznie trudniejszy niż angielski. Posiada bowiem dużo szczeleszczących spółgłosek, ponadto ważne jest by tekst był dobrze napisany i skonstruowany w taki sposób byśmy go mogli w odpowiednim tempie powiedzieć.

Czy w polskim dubbingu ważne jest zwracanie uwagi na końcówki?
Myślę, że generalnie reżyserzy zwracają na to uwagę, jednakże różnie to bywa. Obecnie w filmach dubbingowych zmieniły się pewne rzeczy, pojawiają się zupełnie nowe historie. Jest mnóstwo seriali dla młodzieży w których gra właśnie młodzież i gdyby wszystko było takie precyzyjne – jak np. jest to w kreskówkach to taki film byłby – powiedzmy – bolący gdy oglądamy żywych ludzi a wszystko co słyszymy jest super poprawne.

Użyczyłeś swego głosu wielu postaciom, zarówno tym pierwszo jak i drugoplanowym. Którą z tych postaci najbardziej zapamiętałeś?
To trudne pytanie, sporo było takich ról jednak najbardziej zapamiętałem Billego, którego robiłem w Sonice jak również Flapjacka, którego robiłem w Studio Genetix. Obie te postaci wymagały „górnej” tonacji mego głosu więc nie dało się nagrywać zbyt dużo jednego dnia bo wysiadało gardło. Obecnie mam już pewne doświadczenie i umiem się już bronić przed tym ale niektórych rzeczy nie da się po prostu ominąć bo jak np. mam smoka i ryczę przez dwa odcinki to gardło będzie zmęczone.

Czy stosujesz taką samą tonację głosów czy potrafisz zmienić swój głos o 180 stopni?
W przypadku gdy oryginał kojarzy się z jakimś głosem polskiego aktora, to reżyserzy którzy wiedzą o kogo chodzi biorą go chętnie bo nie ma co piętrzyć trudności. Często jest, że do nagrania trafia aktor, którego głos trzeba troszkę „zmodyfikować” i wtedy słyszę „słuchaj, ale trzymamy się tych twoich gór, nie schodzimy w twoje doły” albo wręcz przeciwnie „trzymamy się tylko twoich niskich”. Każdy z aktorów ma jakiś tam swój charakter, który decyduje też o tym czy reżyser go weźmie na nagranie czy nie. Oprócz tego – my jako aktorzy – możemy dostosować się do pewnych rzeczy, z tym, że każdy z nas ma charakterystyczne tempo mówienia i nawet jak rozciągamy swój głos to „czuć” czy jest to rozciąganie naturalne czy może my robimy to celowo. Ogólnie bazuje się na swoim głosie ale im większa skala tym więcej możliwości grania.

Czy spotykasz osoby, które rozpoznają cię po głosie?
Mój syn, który ma 3 lata oglądając bajki jeszcze nie bardzo mnie rozpoznaje po głosie ale córki jak najbardziej. Miałem też pewne epizody w swoim życiu, że przez dwa lata byłem wykładowcą w szkole Pana Ślesickiego i Lindy. Studenci, którzy tam przychodzili, mówili, że mnie słyszeli i prosili mnie bym im powiedział głosem, który wcześniej słyszeli. Było też, że któregoś razu rezerwowałem sobie pokój w pensjonacie i pani mi powiedziała, że jej się kojarzy mój głos, bo ma dzieci i ogląda z nimi bajki. Odpowiedziałem „Możliwe” i tyle. Nie tłumaczyłem jej kim jestem ale poznała mnie nie z twarzy, ale z głosu.

Czy podczas nagrań przydarzyło ci się coś zabawnego?
Takie rzeczy się zdarzają, często są dowcipy sytuacyjne nie do opowiedzenia. Bywają pewne przekręcenia słów, czasami jest to pewien rodzaj zmęczenia, że zaczynamy już swoim tekstem gadać.

W których filmach jest trudniej dubbingować : w ludzkich (fabularnych) czy w animowanych?
W ludzkich jest trudniej, ponieważ kłapy w kreskówkach są generalnie kłapami a tutaj w ludzkich jest zupełnie inny oddech. W kreskówkach, gdzie jest więcej zabawy i więcej szaleństwa, te oddechy są głośne i często przeszkadzają natomiast w ludzkich robią całe tło i cały smaczek. Generalnie do filmów ludzkich gra się trudniej.

Czy oprócz dubbingu śpiewałeś do filmu?
Tak, czasami udało mi się coś zaśpiewać. Tzn. nigdy nie śpiewałem piosenek czołówkowych, bo nie jestem zawodowym śpiewakiem natomiast jeśli moja rola ma coś do zaśpiewania to są pytania : „śpiewasz ? Dasz radę ?” i jak potwierdzam to przymierzamy się do śpiewania. Nie zdarzyło mi się, żebym z powodu śpiewania czegoś nie zagrał.

Lepiej ci idzie śpiewanie czy podkładanie głosu?
Zdecydowanie wolę podkładanie głosu bo śpiewanie w dubbingu dla mnie jest trudniejsze niż śpiewanie po prostu. Ja nie mam kłopotu ze śpiewaniem i nawet miałem taki spektakl z koleżanką zupełnie śpiewany w którym było 10 piosenek. Ludzie którzy to oglądali mówili, że było wszystko w porządku, że nie fałszowałem. Natomiast śpiewanie w dubbingu dla mnie jest trudniejsze no bo jeszcze jak jest minimalnie zmieniony głos i trzeba utrzymać charakter piosenki w tym zmienionym głosie i jeszcze po tych wszystkich nutkach to dla mnie to śpiewanie jest o dwa stopnie trudniejsze niż po prostu wyjście na scenę i zaśpiewanie.

Czy po skończonych nagraniach masz możliwość obejrzenia swojej pracy ? Czy oglądasz swoją pracę w kinie lub w telewizji?
Różnie to bywa. Jak gram jakąś poważniejszą rzecz to z ciekawości zawsze zerknę. Po pewnej części nagrania, gdy jest przygotowywany kolejny kawałek w międzyczasie udeje mi się posłuchać tego co zrobiłem i popatrzeć. to często ułatwia pracę z reżyserem. Jeśli chodzi o kino to oglądam swoją pracę wtedy kiedy idę z dzieciakami na premierę na którą mam zaproszenia.

Co myślisz o wyświetlaniu w kinie polskiej obsady na samym końcu napisów końcowych?
Uważam, że jest to przykre. Nie wiem od kogo to zależy, czy to jest kwestia dystrybutorów czy kogoś innego. Uważam, że jeśli idziemy na film w polskiej wersji to warto by zanim ci ludzie wstaną z krzeseł przynajmniej podać, czy napisać nazwiska osób przygotowujących polską wersję językową. My się cieszymy, jak powstanie świetny film, który jest ewidentnym hitem np. Shrek i to jest odpowiednio podnoszone i nagłaśniane. To bardzo dobrze i tak powinno być. Natomiast często, kiedy dubbingu nie robią tego ludzie z pierwszych stron gazet, informacja o nich wędruje w dół. Kilka razy byłem na takich premierach i było mi szkoda, widząc świetną robotę kolegów, że wieść o nich trafia do pustych foteli.

Co sądzisz o reżyserach dubbingowych?
Uważam, że w Polsce sa bardzo dobrzy reżyserzy dubbingu. Są bardzo różni. Jeden jest taki, że będzie się każdego zdanka czepiał, drugi z kolei odpuszcza ale jest bardzo czujny i w momencie kiedy tylko coś mu nie gra to już powie. Jeden narzuca bardziej, drugi mniej. Czasami jest ciężko, czasami jest łatwiej. To też zależy od postaci. Myślę, że mamy dobrych reżyserów, a nasz dubbing jest na dobrym poziomie.

Czym powinien się wyróżniać dobry reżyser dubbingowy?
Musi czuwać, żeby dialog płynął, żeby pasował do obrazka. Czujność reżysera musi być skierowana na to by filmowy głos nie „wyskakiwał poza obraz” np. jeśli na obrazku mamy coś spokojnego, to żeby nie dodać za dużo emocji. No i żeby dialog był dialogiem, bo system nagrywania jest taki, że nagrywamy pojedynczo, nie nagrywamy razem. Jest to może bardziej sprawne, natomiast może zabraknąć dialogu, tekst, tekst, tekst, tekst ale jedno nie wynika z drugiego. To jest duża odpowiedzialność, no i oczywiście obsada bo ona decyduje też o pewnej jakości tego filmu.

Czy zdarzyło ci się, że podczas nagrań nie było reżysera i nagrywaliście bez niego?
Generalnie to reżyser jest obowiązkowy, natomiast zdarzyło mi się raz, że z przyczyn losowych związanych z chorobą reżysera, kiedy serial miał sytuację emisyjną i trzeba było go nagrywać, nagrywaliśmy bez niego. Postać której wtedy użyczałem głosu była grana przeze mnie już dłuższy czas więc osobą, którą nade mną czuwała był obecny na nagraniu realizator. Jednak myślę, że granie bez reżysera na dłuższą metę nie jest dobrym rozwiązaniem.

Jakie uwagi dasz osobom, które stawiają swoje pierwsze kroki w dubbingu i wysyłają do studia swoje „demówki”. Na co mają w nich zwrócić uwagę?
Przede wszystkim muszą mieć bardzo dobrą dykcję, krótko mówiąc – musi to być poprawna polszczyzna. Takie rzeczy jak np. polip w nosie czy jakiś seplen prawdopodobnie wyeliminują taką osobę. W przypadku przygotowania swojej „demówki” warto wziąć sobie dowolny fragment jakiegoś opowiadania czy czegokolwiek w którym prezentuje się swój własny głos i dialog w którym można poeksperymentować swoim głosem. Warto zaprezentować różnorodny tryb i charakter mówienia (np głos groźniejszy, spokojniejszy, szybki, powolny, wysoki, niski) po to by ktoś kto będzie tego słuchał mógł zobaczyć jaka jest skala, czy są wysokie dźwięki, jak wysokie, jak niskie, czy potrafi w wolnym tempie, w szybkim, czy potrafi legato, stacato i im bardziej atrakcyjnie tym lepiej. Dodatkowo do tej „demówki” można też dorzucić fragment piosenki. Piosenki prostej, nieskomplikowanej np. „Szła dzieweczka do laseczka” byle zaśpiewać ją pełnym głosem bo tak w ogóle w dubbingu przydaje się słuch muzyczny. Dubbing, to często kwestia rytmu, melodii, więc taka zdolność muzycznego słyszenia jest bardzo pomocna.

Poza dubbingiem – jak spędzasz swój wolny czas?
Mam trójkę dzieci więc zawsze mam co robić a poza tym moją pasją jest pisanie książek dla dzieci. Teraz piszę pewną rzecz, powieść dla wczesnej młodzieży, która być może się wkrótce ukaże. Natomiast na płycie pojawiły się moje bajki – „Bajki w trasie i na czasie”, które były czytane przez gwiazdy telewizji. Odetta Moro-Figurska doprowadziła do wydania tej płyty bo część zysków ze sprzedaży szła na jej fundację. Napisałem dla niej kolejny materiał i obecnie są poszukiwani sponsorzy. Oprócz pisania powieści czy bajek pisuję też piosenki to tych bajek. Pisanie stało się moją pasją.

 

I to ma sens 🙂 – Dziękuję za rozmowę