Darek Błażejewski wg. Wikipedii i innych elektronicznych encyklopedii polski aktor teatralny i dubbingowy, rzadko występujący w filmie. Tyle teoria … według mnie zapomnieli dopisać że reżyser dubbingowy oraz przesympatyczny człowiek. W związku ze zblizającą się premierą filmu „Bociany”, którą to on reżyserował spotkałem się z nim w „PRL Studio” gdzie rozpoczynał nagrania do kolejnego filmu – „Wilka w owczej skórze” o którym zapewne usłyszymy a nawet zobaczymy ten film w listopadzie. O swoim debiucie reżyserskim, który był prawdopodobnie darem z niebios (bardzo pięknie zresztą opowiedziane), o filmach i trudnościach w ich reżyserowaniu zechciał się ze mną a tym bardziej z Wami podzielić.
Czy lubisz dubbing?
Bardzo lubię, to magiczna sprawa. Jesteś w studio, zakładasz słuchawki i i jesteś sam na sam ze swoja postacią. Tylko musisz znać podstawy, musisz czuć się pewnie, a masz frajdę oraz pełną satysfakcję z tej roboty.
Jaki jest twój ulubiony film dubbingowy?
Jest ich wiele. Mam w domu 9-latka, więc chcąc nie chcąc jestem na bieżąco z większością filmów, a co za tym idzie z ich dubbingiem.
Bardzo lubię filmy śp. Asi Wizmur. Kilka z nich mogę oglądać bez końca. Jeśli jest dobry dialogista, dobry reżyser + świetnie obsadzeni aktorzy, a praca iskrzy to film musi być udany i skazany na sukces. Na naszym rynku znaczna część filmów ma to wszystko.
Ze „swoich” filmów lubię… wszystkie, bo udało mi się do nich przywiązać w trakcie pracy. Cenię Małego Księcia, słyszałem wtedy: „moje dziecko patrzy na mnie zdziwione a ja ryczę”. Lubię „Tarzana„. Również „Bociany” to fajny film i wszystko wskazuje na to, że będzie cieszył się sympatią.
Bez względu na to gdzie nagrywam, czy studio PRL czy SDI, mam obok siebie grupę świetnych profesjonalistów, odpowiedzialnych i zakręconych na punkcie swojej pracy, którzy stoją za każdym sukcesem.
Jak się zaczęła twoja praca jako reżysera dubbingowego?
Jako aktor pracuję w dubbingu od wielu lat. Pewnego dnia szef studia PRL i jego ostatni sekretarz, Michał Przybył, wymyślił, że mogę spróbować wyreżyserować grę komputerową. Nie pamiętam już tytułu gry, ale nigdy mu tego nie zapomnę 😀
Pamiętam natomiast dokładną datę: 6 kwietnia 2011 roku. Miałem serdecznego przyjaciela, Andrzeja Butruka, absolutnego mistrza dubbingu. Przy okazji niejednej rozmowy czy telefonicznej czy imprezowej Andrzej wmawiał we mnie, że powinienem zająć się reżyserią dubbingu, miał wielką wyobraźnię… niestety Andrzej nie doczekał mojego pierwszego filmu, a z pewnością pracowalibyśmy razem nie raz.
6 kwietnia 2011 to również data pogrzebu Andrzeja… Jestem więcej niż pewien, że Andrzej uśmiechnął się do mnie zza chmury w taki właśnie sposób. Brakuje Go.
Andrzej Butruk w filmie „Chłopaki nie płaczą”
Czy wolisz reżyserować filmy dubbingowe czy w nich grać?
To jest dość skomplikowane pytanie. Szczerze – nie wiem. Lubię grać, lubię reżyserować. Wszystko ma swój czas.
Staram się nie grać w filmach, które reżyseruję bo wtedy dochodzi do paradoksu w którym sam siebie zaczynasz reżyserować. I jeszcze ktoś zarzuci, że dostałem role po znajomości… Mimo takich postanowień życie lubi płatać figle. Tak było w przypadku „Bocianów”, gdzie wysyłałem do Stanów propozycje głosów dubbingowych gwiazd. Jednak producentom po tamtej stronie oceanu cały czas coś nie pasowało. W końcu, zdesperowany, wysłałem im swój głos i zaakceptowali. Nie spodziewaliśmy się tego, wiec zdziwienie było spore.
Które filmy lubisz reżyserować: kreskówki, ludzkie czy gry komputerowe?
To są tak różne gatunki, ze ciężko porównywać. Dużą frajdę miałem przy filmie „Tarzan: legenda”. Piękny film. Głosem Samuela L. Jacksona był – Krzysztof Stelmaszyk, który ma niezwykłą prawdę w sobie, jest znakomitym aktorem również dubbingowym, powiedział ogromny monolog bez żadnego dubla.
Aktorzy, którzy dużo grają w filmach ludzkich mają taką „prawdę”, którą czasem ciężej jest wydobyć od aktorów grających częściej w kreskówkach, gdzie nabierają tam specyficznej maniery, która z kolei w ludzkich filmach jest nie do zniesienia.
Ale z tego okrzyku w filmie „Tarzan: legenda” to słyszałem od Tomka Borkowskiego że zrezygnowaliście?
(śmiech). Tomek w ogóle się śmiał, że w Tarzanie gra główną rolę, a najwięcej miał tzw. reakcji i okrzyków.
„Mały Książę” zwiastun
Który z filmów, wyreżyserowanych przez ciebie przysporzył ci najwięcej kłopotów?
Każdy film niesie za sobą jakieś wyzwania. Dość sporo „walczyłem” z Małym Księciem bo to wiadomo, klasyka literatury, film znakomity i bardzo mi zależało na tym, by był jak najbardziej prawdziwy. Sporo się nasiedziałem na tych nagraniach. Do tej pory miałem to szczęście, że nie przeżyłem w pracy jakichś szczególnych problemów i trudów, ale tu jest w 100% zasługa naprawdę świetnych aktorów, których udaje mi się właściwie obsadzić w poszczególnych rolach. I dotyczy to każdego filmu jaki robiłem. Tak, za ewentualnym sukcesem reżysera zawsze stoi zdolny aktor. To wszystko.
Czy podczas nagrań przytrafiła ci się jakaś zabawna historia, o której mógłbyś coś powiedzieć?
My zawsze mamy dużą frajdę kiedy czytamy teksty, wymyślone przez dialogistów. To one nas, jako aktorów niezwykle bawią i nakręcają. Dobry dialogista to skarb, doskonały tekst to majątek. Dla studia, dla reżysera, dla aktora. Wiele takich perełek tekstowych znajdziecie Państwo w nowych produkcjach: i w „Bocianach” i w „Wilku w owczej skórze” na które serdecznie zapraszam!
„Bociany” polski zwiastun
Czy lubisz oglądać to co wyreżyserowałeś czy po kolaudacji wyrzucasz ten film z pamięci?
Musi minąć trochę czasu. Nie lubię od razu oglądać, bo po pierwsze dręczyłoby mnie sumienie, że daną scenę można byłoby zagrać troszkę lepiej a po drugie to filmem, który się oglądało około 150 razy a potem jeszcze kolejny raz na kolaudacji to jednak jestem zmęczony. Dlatego lubię przeczekać jakiś czas a najwyżej później kupuję go w wydaniu płytowym i syn ma pamiątkę. Po jakimś czasie owszem, sięgnę po niego, ale nie od razu.
Jakie masz porady dla zaczynających dubbing? Na co zwracasz uwagę?
Nie nadaję się do udzielania porad. Zwłaszcza dla zaczynających, to zbyt duża odpowiedzialność. Mogę tylko podpowiedzieć, że najlepszą szkołą jaką aktor może zaliczyć w dubbingu to jest uczestnictwo w gwarach. Przez pół roku powycierać się w gwarach. Nic lepiej nie nauczy jak gwary. Wtedy można się „osłuchać” i sporo podpatrzeć, a koledzy, wyjadacze dubbingowi, z którymi się spotka, też coś podpowiedzą. Ja sam jestem z tego typu szkoły bo zanim zacząłem naprawdę grać to przez prawie dwa lata wycierałem się w gwarach.
Dziękuję za rozmowę.
To ja dziękuję.