Bardzo dobre recenzje odebrałem od najmłodszego widza jeżeli chodzi o „Odlot”. Po tej roli zaistniałem jako aktor dla młodszego pokolenia.

Czy można postawić znak równości między graniem w teatrze (do publiczności) a graniem w dubbingu (do mikrofonu i ekranu)?
Nie, stanowczo nie. Dubbing polega na tym, że ja dostosowuję się do postaci, która została już stworzona przez aktora i reżysera. W teatrze zaś ja biorę odpowiedzialność, ja przekazuję widzowi swoje przemyślenia i staram się stworzyć odpowiednią atmosferę. Dubbing i granie w teatrze to są zupełnie dwa różne kierunki.
W ostatnim swoim dubbingowanym filmie „Odlot„, który wzbudził ogromne zainteresowanie na świecie i w Polsce, próbowałem do dwóch postaci : dobrej i złej. Moje próbki głosów poleciały do Stanów a tam zadecydowali że mam zagrać negatywną postać.
Praca w dubbingu różni się od pracy radiowej, teatralnej lub telewizyjnej. To jest absolutnie odrębna gałąź, którą nazwijmy „odtwórczą rolą aktora”. Mówię odtwórczą, bo o ile na scenie aktor tworzy, to w dubbingu musi dostosować się do partnera.

Czy podczas swojego pierwszego dubbingowanego filmu „Czarna Teczka” miał Pan tremę?
Trema może i była ale w stopniu minimalnym. Bardziej to kwestia mobilizacji i pewnych decyzji. Film „Czarna teczka” to film, w którym zagrałem jedną z głównych ról. Miałem możliwość zobaczenia aktora, któremu udzieliłem głosu w „Kupcu weneckim” w Paryżu, ale przyznam się, że niezbyt mnie zachwycił, chociaż warunki filmowe miał znakomite i był bardzo popularnym aktorem francuskim.

Jaki był pogląd reżyserów dubbingowych do dubbingu w tamtych czasach a jaki jest dzisiaj?
W tym wypadku trzeba całkowicie zawierzyć reżyserom. Aktor jest zajęty dokładnością synchronów i musi być w studio osoba, która obiektywnie przysłuchuje się całym wypowiedziom. Bardzo często reżyser mówi : „niech Pan posłucha oryginału”, „o widzi Pan, tu w tym miejscu on robi nie tylko pauzę ale jeszcze jakieś westchnienie”.

Która technika dubbingowania w studio jest Panu bliższa? Ta w tamtych czasach, kiedy nagrywał Pan razem z innymi aktorami w studio czy obecna, w której nagrywa Pan sam?
Trudno powiedzieć bowiem stary i nowy dubbing miał swoje plusy i minusy. Dawniej przed mikrofonem stała pewna grupka aktorów (mogło to być 5, 6 a nawet więcej osób), którzy mówili do jednego albo dwóch mikrofonów, sklejka została puszczona na ekran i my nagrywaliśmy. Czasem nagrywaliśmy to po kilka, kilkanaście razy, jeżeli któryś z nas się pomylił. Ponadto takie spotkania upływały w świetnej atmosferze, a jak była przerwa to szło się albo na kawę, albo na obiad bo takie nagrania trwały czasem po kilka godzin w studio. Ponadto w przerwie można było ze sobą porozmawiać i dowiedzieć się czegoś więcej o tym co słychać w świecie aktorskim.

Dzisiaj to zupełnie co innego. Jestem w studiu sam, słucham w słuchawce nagranie mojego polskiego kolegi aktora a jak nie ma tego nagrania to jego oryginalnego odpowiednika i prowadzę z nim dialog. Staram się wtedy utrafić przede wszystkim w synchron, potem w tonację, czasem coś staram się poprawić, ale to w stopniu minimalnym. Pamiętam, był taki film „O czym szumią wierzby”, w którym ja pewne rzeczy pozmieniałem ponieważ to grali „normalni” aktorzy, a film nie był animowany, mogłem sobie troszkę pofantazjować i czasami pośpiewać. Najważniejsze jest to, że jak się pomylę i spóźnię się o kilka chwil to dawniej to było nie do przyjęcia a dzisiaj słyszę „Proszę się tym nie przejmować” i zaraz operator dźwiękowy za pomocą komputera dopasowuje mój głos do oryginalnego głosu w kilka chwil. Technika jak widać poszła daleko do przodu.

Był jeszcze taki film „Obcy”, w którym użyczył Pan swego głosu Marcello Mastroianniemu.
Obcy wg Alberta Camusa. Widzi Pan, jakich miałem wspaniałych kolegów, którym użyczyłem swojego głosu. Jakieś tam podobieństwo głosowe widocznie istniało skoro powierzyli mi podkładanie tak znakomitego aktora. Czytałem ostatnio wywiad z twórcą „8 i pół”, Federico Fellinim, i dowiedziałem się, co reżyser powiedział zapraszając Mastroianniego na rozmowę : „Wie pan, mnie by chodziło o takiego aktora, którego twarz nic nie wyraża”. Po czym ta twarz po paru filmach stała się jedną z najbardziej popularnych twarzy na świecie.

Pomiędzy filmem w którym udzielił Pan swego głosu w 1980 roku czyli „Książe i żebrak” a następnym filmem, czyli prawdopodobnie „Oliver Twist” minęło ponad 20 lat. Czym było spowodowane pańskie zniknięcie?
Praca związana z prowadzeniem teatru. W latach 70-tych prowadziłem przez trzy sezony Teatr w Katowicach imienia Stanisława Wyspiańskiego, potem wróciłem do Warszawy gdzie występowałem w Teatrze Polskim. Następnie pojechałem do Lublina, gdzie w latach 1980-1984 przez 4 sezony prowadziłem teatr. W tych latach mniej było dubbingu, za to obecnie jest czas prosperity i wiele filmów się dubbinguje. W Europie jeżeli idzie film to on jest dubbingowany. U nas jest inaczej – film kinowy jest albo dubbingowany (głównie dla dzieci), albo wyświetlany z napisami.

Którego z aktorów dubbingowych pan podziwia?
Najbardziej podziwiam Panią Aleksandrę Śląską, która zagrała tytułową rolę w serialu „Elżbieta, królowa Anglii”. Można powiedzieć, że była to kreacja dubbingowa. Jest jeszcze Pani Danuta Szaflarska , która niedawno skończyła 95 lat i dalej gra w czterech sztukach a także ma propozycje do filmu. Nie tak dawno grałem z Panią Szaflarską w sztuce pt. „Żar” w Teatrze Narodowym. Grał tam też wiodącą rolę Zbigniew Zapasiewicz, z którym ostatnie spektakle zagraliśmy w lipcu 2009 roku i … żar spłonął. Zapasiewicz odszedł. Tutaj rekonstrukcja nie jest możliwa.

Czy jest jakiś aktor, któremu chciałby bardzo użyczyć swego głosu?
Byłbym bardzo zaszczycony, gdybym mógł użyczyć swego głosu Lawrence Olivierowi, którego podziwiam w wielu filmach Szekspirowskich, w których stworzył całą galerię wybitnych postaci. Miałem to szczęście obejrzeć wszystkie filmy z jego udziałem, w których grał m.in. Henryka IV, nie mówiąc o Hamlecie, którego niestety w swoim 55-letnim życiu zawodowym nie miałem okazji zgrać. Gdyby taka okazja zaistniała i gdyby ktoś zaproponowałby mi użyczenie głosu Olivierowi, byłbym zaszczycony i dołożyłbym wszelkich starań, aby tego nie zepsuć.

Dziękuję za rozmowę.
Warszawa, Teatr Polonia, 27 marca 2010 roku.