Jak zaczęła się Pana praca w dubbingu?
Praca w dubbingu zaczęła się dla mnie bardzo dawno. Jeszcze kiedy byłem w szkole teatralnej. Piotr Fronczewski załatwił mi wejście do dubbingu gdzie zacząłem pracę w tzw. gwarach. Podpatrywałem jak pracowali Pani śląska, Pan świderski, Jerzy Kamas, Piotr Fronczewski i wielu innych wybitnych aktorów. Grali fantastycznie. Była to zupełnie inna technika bo wtedy robiło się sklejkami i do nagrania przychodziło po kilku, czasem kilkunastu aktorów. Trzeba było uważać, bowiem jak ktoś się pomylił to trzeba było zaczynać nagrywać daną scenę od początku. To była trudna praca, ale jednocześnie efektowna. Lubię słuchać dubbingów z tamtych czasów.

Obecnie, kiedy króluje technika komputerowa pracuje się inaczej. Aktor jest sam w studio a jak się „zatnie” to zaczyna od momentu w którym się pomylił. Nie wiem czy jest lepiej – na pewno łatwiej.

Trzeba też odróżnić dubbing dziecięcy od dubbingu dla dorosłych. Postacie dla dzieci są mniej złożone. Natomiast – co teraz jest rzadkością – jeśli zaproszą mnie do dubbingu dla dorosłych – to będę się cieszyć bo można naprawdę ciekawie popracować.

Proszę opowiedzieć o postaciach, których Pan użyczył swojego głosu.
Pamiętam, że miałem taki przypadek iż zostałem obsadzony przez śp. Panią Piotrowską w „Kronikach Barchesteru” i podkładałem głos pod rolę księdza. To był dziwny ksiądz, raczej podlec, po prostu zły człowiek zasłaniający się sutanną. W rolę księdza wcielił się genialny aktor angielski ale używał on niskiego głosu a ja wymyśliłem sobie, oczywiście za zgodą reżysera, że postać grana przeze mnie będzie głosem wysokim. I to dało naprawdę fajny efekt. Ten kapelan bardzo wkurzał widzów i oto chodziło.

Podkładałem też głos pod samego Woody Allena. To było potwornie ciężkie i ryzykowne bo Woody Allen bardzo szybko mówił i tak po swojemu skracał. Udało mi się ten dubbing zrobić ale to była naprawdę ciężka i jednak mało efektowna praca.

Bardzo dużo pracowałem w dubbingu. Trudno mi wymienić wszystkie role np. dałem swój głos kotu Tip-Topowi oraz Bajerowi – małpie z serialu disneyowskiego „Wuzzle”. Do tego też serialu zaśpiewałem tytułową piosenkę. Potem przyszła piosenka do „Małej Syrenki„. Piosenka zatytułowana „Na morza dnie” i śpiewana przez kraba Sebastiana.

Z tą piosenką to było tak. Zadzwoniono do mnie podobno jako do siódmego wykonawcy bo nikt nie mógł dać rady sobie z tą piosenką. W oryginale piosenkę tą śpiewał Jamajczyk i tak to nagrał, że trudno było połączyć głos z akompaniamentem. Gdy go sobie posłuchałem, stwierdziłem, że nie dam rady. Jednocześnie wziąłem tę piosenkę na kasecie video do domu. Poćwiczyłem trochę i postanowiłem zagrać to „na małpę” (śmiech), przed nagraniem piosenki wziąłem głęboki wdech, nagrałem i zrobiłem wydech. Tak prawdopodobnie zrobił Jamajczyk.

Ostatnio robię dość forsowny dubbing. Podkładam głos do Pumby, który miał swój debiut w „Królu Lwie” a który obecnie wraz ze swym przyjacielem Timonem przeżywa niesamowite przygody. Z tym Pumbą też było tak, że byłem którymś do tej roli dlatego, bo nikt nie kojarzył mnie z chrypą. Moim poprzednikom podobno przy nagraniu głos siadał. A mnie się jakimś fuksem udało i od ponad paru lat chrypię sobie jako Pumba. Nie jest to rola lekka ale jest dobrze i dowcipnie napisana.

Czy pamięta Pan jakieś wesołe zdarzenie, które przytrafiło się Panu podczas nagrań?
Pamiętam, że miałem kiedyś taką szeptankę (czytanie). Byłem wtedy na pierwszym roku PWST, a szeptankę miałem o jakiejś angielskiej szkole. Nie pamiętam tytułu ale wiem, że aktorzy udawając dzieci grali jakiś teatrzyk a ja patrzyłem w ten tekst i czytałem. Potem była pewna scena i ja patrzę na tekst a potem na obraz (a chcę dodać iż nie przeczytałem tego tekstu wcześnie) i widziałem dzieci które w tym czasie się bawiły, więc przeczytałem fonetycznie „to be or not to be” myśląc, że jak to są dzieci to im się mówi że to jest be a to nie jest be. I w tym momencie słyszę na sali ryk kolegów. „O cholera” – pomyślałem – „przecież powinienem przeczytać to jako ‚tu bi or not tu bi’ (być albo nie być)” bowiem ów dziecięcy aktor, grał Hamleta i dlatego wyszło tak jak wyszło. Pamiętam, że był to straszny wstyd.

Kamiński Emilian - autograf

A jakie są pańskie plany związane z dubbingiem?
A to już zależy od tego czy zaproszą do studia czy nie. Na szczęście, z chwilą wejścia do Europy sporo filmów będzie dubbingowanych. Poza tym mamy sporo studiów dubbingowych, znaczna część aktorów przekwalifikowała się na reżyserów dubbingowych. Najważniejsze, żeby było na to zapotrzebowanie. Myślę, że będzie sporo pracy w dubbingu.

A jak spędza Pan swój wolny czas?
Nie bardzo wiem co to jest wolny czas. Bardzo dużo pracuję. Raz, że lubię. Dwa, że nie mam innego wyjścia. Pracuję oczywiście w teatrze, w filmie, w kabarecie, telewizji jak również sporo czytam i trochę piszę. Nie mam ostatnio wolnego czasu. Jednak najlepszym dla mnie wypoczynkiem jest zabawa z moimi dziećmi. A jak mój sześcioletni mój syn, Kajetan, nie chce myć ząbków, mówię do niego głosem Pumby : „Timon, mój najlepsiejszy przyjacielu, nie rób mi tego”. I problem znika.

Dziękuję za rozmowę.