Brygida Turowska, aktorka teatralna, filmowa i dubbingowa. Obecnie można ją spotkać w teatrze Rampa a sympatycy filmów dubbingowych znają jej głos np z takich filmów jak: Kung Fu Panda (Tygrysica), Epoka Lodowcowa (babcia Sida), Mój mały kucyk: przyjaźń to magia (księżniczka Luna) a także w grach Wiedźmin 3 (dodatek serce z kamienia – głos kota), Syberia 1 i 2 (Kate Walker).

Jak się zaczęła Pani praca w dubbingu?
Wszystko zaczęło się od Pani Miriam Aleksandrowicz, która zaprosiła mnie do dubbingu. Zaczynałam od gwarów i pamiętam, że strasznie to wszystko przeżywałam, bałam się nagrania. Wtedy Miriam, poprosiła kolegów (wtedy nagrywaliśmy jeszcze grupami) by wyszli a na sali pozostałam tylko ja, Miriam oraz dźwiękowiec. I co się okazało? Okazało się, że mam ukryty talent, tylko trzeba było go jakoś wydobyć.

Moją pierwszą poważną rolą była rola pewnej księżniczki. W sumie ta rola początkowo była osadzona w gwarach jednak scenarzyści później ją mocno rozwinęli i okazało się że to jest jedna z głównych postaci.

Pani lista tytułów filmów w polskiej wersji językowej zdaje się nie mieć końca. Czy jednak na tej liście znajduje się postać, która przysporzyła Pani najwięcej kłopotów?
Bardzo taką wysiłkową postacią była postać kota z przyszłości – Doraemona. W zasadzie to wszystkie anime (japońskie filmy) „napakowane” są postaciami dość hałaśliwymi i krzykliwymi. Postać Doraemona była postacią bardzo dynamiczną. Normalnie kiedy gram spokojne postacie, jak kiedyś nagrywałam bajkę w której użyczyłam głosu chłopcu Justinowi to nagrałam 13 odcinków w ciągu 6 godzin. Było to łatwe ponieważ moja postać mówiła dość dużo ale za to spokojnym, naturalnym głosem. W przypadku Doraemona to wystarczyły cztery trzy, cztery godziny w którym nie dość że postać jest krzykliwa, to jeszcze o dużym dynamiźmie mówienia. Po takich nagraniach miałam sieczkę w mózgu. Nie przepadam za takimi postaciami, które wymagają takiego krzyku i dynamiki mówienia. Kiedyś to mi nie przeszkadzało, ponieważ miałam w sobie coś z waleczności ale z wiekiem to się troszkę uspokoiłam i nie przepadam za takimi rolami. Wolę raczej mówić ciszej, dostojniej i jestem wdzięczna, że reżyserzy mają dla mnie takie role. Czasami los płata mi figla jak było to w przypadku babci Sida z Epoki Lodowcowej. Na szczęście nie była to wielka rola ale film bardzo mi się podobał.

Nie przepadam również za postaciami zbyt wulgarnymi. Pamiętam jak musiałam zagrać taką właśnie postać nie pamiętam do jakiego serialu. Nie mogłam jakoś odnaleźć się w takiej postaci, chociaż ogólnie w życiu nie powiem, nie jestem święta i też używam „przecinków” jednak w tym nagraniu to wszystko napędzało się tymi słowami i było dla mnie trochę bez sensu. Nie byłam zadowolona, że podjęłam się takiej roli i wolałabym nie grać w takich rzeczach, które nie noszą żadnego przesłania.

Powiedziała Pani o kłopotliwych postaciach a jest jakaś postać, którą Pani lubi?
Bardzo lubię księżniczkę Lunę z serialu „Mój mały kucyk: przyjaźń to magia” gdyż zaczynała jako mroczna postać a mimo to doszukałam się w niej dużo ciepła i smutku. Podczas spotkania z sympatykami tego serialu podeszła do mnie osoba i zaczęła rozmawiać właśnie o tej postaci. Uważam iż postać Luny była niedoceniana. Owszem krzyczała ale tak naprawdę to chciała stworzyć tyle dobra tylko że tego nie potrafiła tak łagodnie powiedzieć.

W ogóle to lubię grać takie „ciemne” i złe postacie w których staram się pokazać ich dobrą stronę. To nie jest tak, że jak ktoś jest zły to do końca musi być zły. Czasami warto szukać odpowiedzi „dlaczego jest zły?”, „co się stało z tą postacią bądź jakie czynniki na nią wpłynęły że jest taka a nie inna?”. Dlatego staram się szukać w takich postaciach dobrych stron i czasami okazuje się, że ci źli czasami są też dobrzy.

Brygida Turowska jako Babcia Sida (Epoka lodowcowa: mocne uderzenie)

Czy zdarzyło się, że ktoś rozpoznał Panią po głosie?
Tak. Oczywiście, że tak. Miałam taką piękną sytuację, że do teatru w którym grałam przyszły dzieci obejrzeć bajkę. Mój kolega oprowadzał te dzieci po teatrze, pokazywał jak wygląda praca za kulisami. I te dzieciaczki wchodzą do pokoju, w którym ja siedziałam z koleżankami, zmywaliśmy makijaż i zdejmowaliśmy peruki. Wtedy graliśmy Pinokia, w którym ja grałam rolę kota złodzieja. No więc, zdejmuję perukę i coś tam zaczynam mówić i nagle słyszę „uuu… Pani Brygida Turowska. Pani Brygida Turowska”. Te dzieciaki podczas przedstawienia nie poznały mego głosu bo jak tam śpiewam to troszkę zmieniam swój tembr głosu ale tylko jak usłyszały mnie za kulisami to od razu: „Pani Brygida Turowska!”. To było takie urokliwe i piękne.

A propos głosu. Jak dba Pani o swój głos? Czy stosuje Pani jakieś ćwiczenia?
Jako że od 30 lat pracuję w teatrze a od 20 lat w dubbingu nie wyobrażam sobie codziennego dnia bez treningu moich strun głosowych, które są jak mięśnie, jeżeli ich się nie trenuje to potem robią się guzki i następują przykre zmiany. To bardzo ważne dla mnie zwłaszcza dla osoby która gra role wymagające krzyku lub silniejszego mówienia. Oprócz dubbingu gram też w teatrze „Rampa” takie przedstawienia jak „Rapsodia z Demonem” czy „Jesus Christ Superstar” w którym to śpiewanie jest naprawdę mocne. Musiałam sobie „zaaplikować” lekcje śpiewu, żeby trzymać swój głos w ryzach by był cały czas zdrowy. Moja codzienna higiena głosu to po przebudzeniu poranne rozśpiewywanie oraz przed snem zamykanie swoich strun głosowych by sobie w nocy wypoczęły. Muszę to robić bo jeśli chcę jeszcze pracować swym głosem, to tak jak w siłowni – trzeba ćwiczyć.

Brygida Turowska jako gość „Widzę głosy”

Zauważyłem, że w roli chłopców lub postaci płci męskiej obsadza się głównie kobiety. Dlaczego?
Mężczyźni nie mogą być obsadzani bo ich głosy są ciężkie, dlatego to my – kobiety, potrafimy ich naśladować mówiąc niższymi głosami. Zniekształcając głos jestem prawie zbliżone do głosów chłopców. Mówię prawie bo jak gra dziecko to jesto inna mentalność niż jak gra to dorosły. Potrafimy się wcielić w rolę chłopców ale nigdy to nie będzie takie stuprocentowe. Dlatego w bajkach gdzie występują dzieci zaprasza się w większości dzieci bo one mają inne spojrzenie na to wszystko.
Niestety dzieci też mają i inne obowiązki (nauka, szkoła) i nie zawsze mogą stawić się w studiu na nagrania.

Gdzie najlepiej czuje się Pani użyczając swojego głosu: w kreskówkach, filmach ludzkich (fabularnych) czy grach komputerowych?
To są zupełnie trzy różne rzeczy. W kreskówkach jest zarazem łatwiej i trudniej. Są tam charakterystyczne narysowane postacie i trzeba trzymać się tego co się widzi.

Brygida Turowska jako głos kota (Wiedźmin 3: dodatek „Serce z kamienia”)

W grze komputerowej jesteśmy określeni jako postać a reżyser informuje nas jaka jest współzależność z partnerami, czy mamy być bardziej ostre, czy bardziej miękkie, czy bardziej sarkastyczne, wyciąga od nas różne emocje aktorskie. Niektóre gry, które powstają są często owiane tajemnicą i w związku z czym nawet nie wiemy jak wyglądamy a jeszcze lepiej jak gra powstaje w Polsce i jesteśmy tzw. pierwszymi bo to my kreujemy postać, którą potem inni aktorzy będą dubbingować na inny język. Granie postaci do gier komputerowych to ciekawe doświadczenie bo w głosach tych postaci trzeba zawrzeć stuprocentową jakość aktorstwa by oddać tę postać.

Film fabularny ma inny rodzaj trudności bowiem aktor tam występujący zaproponował mimikę twarzy oraz takie granie a nie inne a my musimy się w to wkleić i to tak bardzo by nasz głos w ogóle nie odklejał się od tego co zagrał dany aktor. Tak do końca nie jesteśmy my. Tak miałam np. z Angeliną Jolie kiedy dubbingowałam niektóre jej filmu. Było tak, że stawałam do castingu z bardzo znanymi aktorkami polskimi, które są naprawdę topowe, a jednak amerykanie wybrali mój głos ponieważ uważali, że mój głos jest najbliższy oryginałowi.

Pani zabawne wpadki oraz ciekawe sytuacje, które przydarzyły się w dubbingu.
Ponieważ jestem dyslektykiem to nie ogarniam dużej ilości zdań. Wydaje mi się że jest tak napisane a postać mówi zupełnie innym słowem. Wtedy potrafię się tak zakręcić że śmieję się sama z siebie.

Bardzo miło wspominam też wydarzenie jakim była moja wizyta na Woronicza w którym poproszono mnie o zaśpiewanie piosenki „Czekam cię Marcelino, krew i wino”. Moja koleżanka, którą później spotkałam powiedziała mi „Słuchaj, moja córka uwielbia tę piosenkę. Zaśpiewałaś ją tak, że my płaczemy”. Ok. To było przyjemne, nie spodziewałam się takiego oddźwięku. Ona tam poszła na jakiś konkurs, wygrała tą piosenką konkurs, itd itd. Mijają lata. Pływam sobie na basenie Warszawianka. Stoję w przebieralni. Obok mnie malutkie dziewczynki, rozmawiają sobie o kostiumach kąpielowych i w tym momencie jedna z dziewczynek zamyka szafkę i co robi? Śpiewa „Czekam cię Marcelino, krew i wino”. Ja w tym momencie, taka duża, stałam i zaczęły mnie łzy ciec. Nie spodziewałam się, że na basenie po tylu latach ta mała sikoreczka zamykając drzwi, nie wiedząc, że to ja jestem tą osobą, która zaśpiewała wcześniej tą piosenkę, zaśpiewała mi po prostu tak pięknie.

Kwintestencją mojego zawodu była pewna historia z moją nieżyjącą już babcią. Grałam wtedy w „Szczenięcych latach Clifforda”, tego malutkiego pieska. Po nagraniach przyjechałam do babci, która z racji swojego wieku rzadko oglądała telewizję a już tym rzadziej filmy dla małych dzieci. Puściłam jej ten film, a ona tak patrzy, patrzy z „wielkimi oczami” a potem mówi do mnie: „Boże, dziecko, a jak ty się w tym kostiumie zmieściłaś”. To było po prostu najpiękniejsze.

Jakie dałaby Pani wskazówki dla osób zaczynających swą zabawę z dubbingiem albo dla tych, którzy chcieliby się ulepszyć w tym zawodzie?

Na pewno należy zwrócić uwagę na osobowość, przydatność głosu by był dynamiczny oraz elastyczny. Nie należy bać się siebie i być w pełnej gotowości. Jak stajesz przed mikrofonem to musisz mieć wszystkie emocje na zawołania. Jeżeli trzeba płakać to musisz się rozpłakać w danym momencie a jeżeli musisz się śmiać to trzeba się roześmiać. Musisz być gotowy na emocje w ciągu sekundy. To nie jest tak jak w teatrze kiedy przedstawienie poprzedzają próby, w których ja przygotowuję się do danej postaci i mogę podczas tych prób próbować różnych reakcji. Tutaj liczy się refleks, siedzisz przed mikrofonem i musisz grać to co zaproponowała ci postać na ekranie telewizora. Musisz posiadać odwagę – odwagę wyrażania siebie. Nie trzeba się bać. Pamiętam że na początku moi koledzy bali się śmiać albo bali się ośmieszenia. Trzeba to przełknąć i iść dalej. Nie przejmować się.

Dziękuję za rozmowę.